Białostocki sąd utrzymał karę 8 miesięcy więzienia wobec młodego mieszkańca Białegostoku za napaść na ulicy na czarnoskórego prezentera i znieważenie go na tle rasowym. Wyrok jest prawomocny.

Prezenter ma obecnie 65 lat, od wielu lat mieszka i pracuje w Białymstoku w jednej z prywatnych stacji radiowo-telewizyjnych. Został pobity ponad trzy lata temu. Zaczepiono go na ulicy, gdy szedł do domu. Najpierw padły wyzwiska (m.in. "bambus", "czarnuch"), potem został uderzony pięścią w twarz, w okolice oka. Przed drugim ciosem zdołał się zasłonić, a gdy zaczął wołać o pomoc, napastnik uciekł.

Apelację składał obrońca oskarżonego, bo uważał orzeczoną w I instancji przez białostocki sąd okręgowy karę 8 miesięcy więzienia za "rażąco niewspółmierną" i chciał, by sąd odwoławczy warunkowo ją zawiesił. Prokuratura pogodziła się z wyrokiem I instancji - choć wtedy chciała 1,5 roku więzienia w zawieszeniu oraz 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonego. Apelacji jednak nie złożyła.

Sąd Apelacyjny uzasadniał dziś, że sąd I instancji szczegółowo odniósł się do kwestii surowości kary, dlatego sądowi apelacyjnemu "pozostaje jedynie podzielić tę argumentację w pełni, bez konieczności jej powielania". Sędzia Dariusz Czajkowski mówił, że złożona apelacja "nie przekonuje i nie może powodować złagodzenia kary" w zawieszeniu, bo argumentem nie może być to, że oskarżony jest bardzo młody (ma 18 lat). Już cztery razy stawał przed wymiarem sprawiedliwości, mimo młodego wieku, a sąd trzykrotnie dawał mu szanse warunkowo zawieszając kary - wskazał sąd.

W uzasadnieniu wyroku ujawniono też, że skazany już po napaści na prezentera dopuścił się innego przestępstwa - znieważenia funkcjonariuszy policji, a to dowód na to, że "jest osobą niepoprawną", która nie wyciągnęła wniosków. Choć obecnie założył rodzinę i być może "zrozumiał swoje dotychczasowe postępowanie", jednak sądy "nie mogą mu bezgranicznie ufać".

Sąd uzasadnił, że kara w zawieszeniu kłóciłaby się również ze społecznym poczuciem sprawiedliwości, społecznym odbiorem kary i wyroku, "który przecież idzie w świat, idzie również do środowisk, w których oskarżony się wychowywał i przebywał". Według sądu kara w zawieszeniu byłaby karą rażąco łagodną i niezrozumiałą w odczuciu społecznym - przede wszystkim zaś dla poszkodowanego.

Sąd podkreślał także, że czyn którego dopuścił się skazany, nie był incydentem, ale dokonanym "z premedytacją" znieważeniem pokrzywdzonego prezentera i pobiciem go, dlatego zawieszanie kary byłoby wręcz "deprawujące".

Był to proces drugiej osoby oskarżonej o napaść na czarnoskórego prezentera. W pierwszym procesie na ławie oskarżonych zasiadał inny białostoczanin, 25-latek zatrzymany na podstawie portretu pamięciowego, którego napadnięty wskazał podczas okazania. Choć oskarżony cały czas nie przyznawał się, sąd I instancji dwa razy go skazał. Po apelacjach sąd odwoławczy raz wyrok uchylił i sprawę zwrócił do ponownego rozpoznania, a w powtórnym procesie, w lutym 2015 r., prawomocnie oskarżonego uniewinnił.

W czasie tamtego śledztwa na policję zgłosił się skazany teraz 18-latek, który twierdził, że to on był sprawcą ataku. Nie przekonał jednak wówczas ani prokuratury, ani sądu, żadnych zarzutów mu więc wówczas nie postawiono. Potem jednak postępowanie wszczęto i do sądu trafił akt oskarżenia wobec niego. Przed sądem oskarżony się przyznał, choć - na co zwracał uwagę sąd pierwszej instancji - nie wskazywały na to jednoznacznie zeznania świadków czy nawet pokrzywdzonego. Sąd uzasadniał wtedy, że co prawda oskarżony przyznał się i przeprosił pokrzywdzonego, ale kara nie może być zawieszona ze względu na to, iż był już wcześniej kilkakrotnie karany.

Sąd Apelacyjny podkreślał, że nie do końca wiadomo, czy to, że 18-latek sam się zgłosił i przyznał do pobicia prezentera było rzeczywistą skruchą czy "solidaryzowaniem się z uniewinnionym w ramach wyznawanych takich samych wartości". Sąd nie dostrzegł w tym jednak "skruchy wobec pokrzywdzonego", tylko "raczej lojalność wobec niewinnie posądzonego".

(abs)