Lekarze na Pomorzu chcą nadal szukać porozumienia z dyrekcjami szpitali. Regionalny oddział Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy prosi medyków o przedłużenie terminu wypowiedzeń umów o pracę. Z kolei w Końskich i Radomiu lekarze zaostrzają protest.

Związkowcy twierdzą, że to akt dobrej woli. Chcą rozmów ostatniej szansy. Dzięki tej uchwale pomorskiego oddziału OZZL oddala się widmo ewakuacji pacjentów z czterech szpitali – w Słupsku, Wejherowie i dwóch w Gdyni.

Teraz należy tylko oczekiwać reakcji dyrektorów placówek, czy zgodzą się o miesiąc przedłużyć okresy wypowiedzeń.

W szpitalu w Końskich pięciu lekarzy rozpoczęło strajk głodowy. W czwartek dołączą do nich lekarze z Radomia. Tę formę protestu wybrali medycy, którzy nadal chcą pracować, ale postanowili wesprzeć kolegów, którzy zwolnili się z pracy. Protestujemy przeciwko zastraszaniu nas; przeciwko stosowaniu wobec nas metod, które są niegodne, nieetyczne, niemoralne - tłumaczy Julian Wróbel z komitetu strajkowego.

Zastraszanie to m.in. przecieki o militaryzacji szpitali oraz wymawianiu medykom służbowych mieszkań. Głodówka to mocny argument przed piątkową wizytą w Radomiu ministra zdrowia Zbigniewa Religi.

Strajkujący lekarze, którzy latem złożyli wypowiedzenia mają pracować jeszcze tylko kilka dni. Jak wyliczył OZZL od 1 października w 71 szpitalach w całym kraju może przestać pracować około 5 tys. osób.

W tej chwili najpoważniejsza sytuacja jest w szpitalach w Radomiu, w Chełmie na Lubelszczyźnie, a także na Opolszczyźnie i Pomorzu. Jeśli nie dojdzie do przełamania kryzysu, to w poniedziałek pacjenci z wielu szpitali będą musieli być ewakuowani.