Polska armia powinna jak najszybciej stać się zawodowa - wynika z analiz specjalistów od obrony. Prezydent ma jednak inny pomysł: obowiązkową kilkumiesięczną służbę dla wszystkich. Nie zwolniłyby od niej nawet studia - pisze "Rzeczpospolita".

Od decyzji polityków, która ma zapaść w najbliższych tygodniach, będzie zależał los wszystkich nastolatków. Chodzi o ich rolę w polskiej armii: czy będą szli do wojska tylko ci, którzy chcą, czy wszyscy będą wcielani na kilka miesięcy.

Nad przygotowywaniem zmian w armii od końca 2004 roku pracują autorzy Strategicznego Przeglądu Obronnego - gruntownej analizy wszystkich spraw związanych z wojskiem. Przegląd jest już gotowy, wkrótce dostaną go prezydent, premier i parlamentarzyści.

Autorzy przeglądu chcą, żeby armia się zmniejszała: docelowo miałaby liczyć od 90 do 120 tysięcy żołnierzy. Byliby to jednak znakomicie wyszkoleni żołnierze zawodowi, mniej liczną armię o wiele łatwiej też modernizować. Pomysł ten oznacza poważne ograniczenie bądź nawet likwidację powszechnego poboru.

4 miesiące to niewiele na odpowiednie przeszkolenie, dlatego wojskowi mało przychylnym okiem patrzą na prezydenckie propozycje. Minister Aleksander Szczygło problemu jednak na razie nie widzi. Jego zdaniem, po tym przeszkoleniu podstawowym będą organizowane dodatkowe ćwiczenia, przede wszystkim dla młodych rekrutów, którzy z wojskiem będą chcieli związać się na stałe. Szczegóły pewnie jeszcze długo będą dyskutowane. Jak powiedział minister Szczygło, ewentualne zmiany wejdą w życie najwcześniej za dwa lata.