Tydzień po dymisji prezydenta Haiti Jean-Bertranda Aristide'a, na ulicach stolicy wyspy Port-au-Prince jest nadal niespokojnie. Co najmniej 6 osób zginęło, a 30 zostało rannych w strzelaninie podczas demonstracji przeciwników Aristide’a.

Wśród ofiar jest reporter hiszpańskiej telewizji "Antena 3", ranni zostali również zagraniczni fotoreporterzy. Świadkowie twierdzą, że strzelali zwolennicy Aristide'a. To była masakra - ocenia szef haitańskiej policji.

Uczestnicy ponad 10-tysięcznej manifestacji domagali się osądzenia przebywającego w Afryce Aristide'a za korupcję. Przywódcę rebeliantów, Guya Philippe, niesiono na czele demonstracji na rękach.

Jestem szczęśliwy, ponieważ widzę, że moi ludzie są zdeterminowani, by dokonać zmian. Mam nadzieje, że siły międzynarodowe rozumieją, czego naprawdę potrzebuje ten naród. W przeszłości wielokrotnie próbowano nam narzucać przywódców. Teraz ludzie chcą mieć możliwość wybierania ich samodzielnie.

Phillippe przyznał jednak, że niewykluczone, iż porządek na ulicach ogarniętego chaosem kraju będzie musiało zaprowadzić wojsko. Na Haiti przybyło

dotychczas około 2500 żołnierzy amerykańskich, francuskich, kanadyjskich i chilijskich, mając za zadanie ustabilizowanie sytuacji w kraju do czasu przybycia sił międzynarodowych pod egidą ONZ.

09:00