Ambasador Rosji zostanie w poniedziałek wezwany do MSZ - poinformował szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna. To reakcja na wypowiedzi Siergieja Andriejewa, który w wywiadzie telewizyjnym stwierdził m.in., że stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku, a także, że "polityka Polski doprowadziła do katastrofy we wrześniu 1939 roku".

Ambasador Rosji zostanie w poniedziałek wezwany do MSZ - poinformował szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna. To reakcja na wypowiedzi Siergieja Andriejewa, który w wywiadzie telewizyjnym stwierdził m.in., że stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku, a także, że "polityka Polski doprowadziła do katastrofy we wrześniu 1939 roku".
Ambasador Rosji Siergiej Andriejew /Tomasz Waszczuk /PAP

Podjąłem decyzję, że ambasador rosyjski zostanie w poniedziałek wezwany do MSZ, żeby tę sprawę przedstawiciel MSZ wyjaśnił mu w rozmowie - poinformował Schetyna.

To przykre słowa wynikające z niezrozumienia historii i braku świadomości, jak one są krzywdzące i nieprawdziwe - mówił w czasie konferencji prasowej. Źle się dzieje, jeżeli jesteśmy świadkami takiej spirali ze strony dyplomacji rosyjskiej i ambasadora rosyjskiego - takich adresów i takich rzeczy - mówił.

Zapewniał, że w tego typu sytuacjach strona polska zawsze będzie ostro i twardo reagować. Dziś jest 2015 rok. Nie można, w moim przekonaniu, mówić takich rzeczy, które wracają nas do czasów, kiedy dyplomacją rosyjską czy - lepiej powiedzieć - radziecką zajmował się Wiaczesław Mołotow. Bo to są takie argumenty i taki sposób widzenia historii i rzeczywistości. Więc na to nie będzie zgody z polskiej strony. (...) Zawsze będziemy ostro i twardo reagować w tej kwestii - podsumował Schetyna.

Ambasador Rosji: Polska była częściowo odpowiedzialna za katastrofę, do której doszło we wrześniu ‘39

O tym, że stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku i nie jest to wina Rosji, lecz wybór strony polskiej, która zamroziła kontakty polityczne, ale i kulturalne, Siergiej Andriejew mówił w piątkowy wieczór na antenie TVN24.

Ambasador podważył również rolę Polski w przeciwstawianiu się hitlerowskim Niemcom. Polityka Polski doprowadziła do tej katastrofy we wrześniu 1939 roku, bo w ciągu lat 30. XX wieku Polska przez swoją politykę wielokrotnie blokowała zbudowanie koalicji przeciwko Niemcom hitlerowskim. Częściowo Polska była więc odpowiedzialna za tę katastrofę, do której doszło we wrześniu - stwierdził Andriejew.

Zaprzeczył również, jakoby wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 roku było agresją. Wojska radzieckie weszły na teren zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy 17 września 1939 roku, kiedy los wojny między Niemcami a Polską był już przesądzony. Przedtem było już jasne, że Wielka Brytania i Francja nie przyjdą na pomoc Polsce. W tamtych warunkach chodziło o zagwarantowanie bezpieczeństwa ZSRR - przekonywał.

Pytany natomiast o wydarzenia, które miały miejsce w Polsce po 1945 roku - jak represje wobec żołnierzy Armii Krajowej, aresztowanie szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego i proces moskiewski, Andriejew stwierdził, że "takie były realia tej sytuacji". Związkowi Radzieckiemu po zwycięstwie nad Niemcami zależało na istnieniu państwa przyjaznego u jego granic - mówił. Stwierdził również, że nie było innej możliwości niż wywożenie żołnierzy AK do łagrów - w pobliżu armii radzieckiej nie mogły istnieć tak duże niekontrolowane siły.


Ewa Kopacz: Ani Ribbentrop, ani Mołotow nie byli Polakami

Wypowiedzi Andriejewa polski resort dyplomacji skomentował wcześniej w oświadczeniu. Rolą Ambasadora jest szukanie porozumienia, budowanie zaufania i poprawa stosunków z krajem akredytacji. Z niepokojem i ubolewaniem stwierdzamy, że słowa Ambasadora FR temu nie służą - podkreślił MSZ.

W oświadczeniu czytamy, że resort ze zdziwieniem i niepokojem przyjął przedstawione w programie poglądy ambasadora na temat przyczyn wybuchu II wojny światowej i próby usprawiedliwienia stalinowskich represji wobec Polaków, którzy walczyli o niepodległość swego kraju.

Narracja przedstawiona przez najwyższego oficjalnego przedstawiciela państwa rosyjskiego w Polsce podważa prawdę historyczną i nawiązuje do najbardziej zakłamanych interpretacji wydarzeń znanych z lat stalinowskich i komunistycznych. Agresja III Rzeszy na Polskę, a następnie wtargnięcie Armii Czerwonej na terytorium RP, czego symbolicznym uwieńczeniem była wspólna "defilada zwycięstwa" Wehrmachtu i Armii Czerwonej w Brześciu nad Bugiem 22 września 1939 r., jest bezsprzecznym faktem historycznym. Przypominamy, że poprzedzający ją pakt Ribbentrop-Mołotow dzielący wpływy w Europie środkowo-wschodniej został w 1989 r. oficjalnie potępiony przez Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR - czytamy w oświadczeniu MSZ-etu.

Resort protestuje również wobec słów ambasadora "relatywizujących i usprawiedliwiających antypolskie działania sowieckich ‘wyzwolicieli’ wyrażające się w aresztach, wywózkach i egzekucjach Polaków". Traktujemy to jako brak poszanowania dla pamięci ofiar zbrodni NKWD dokonanych z rozkazu najwyższych władz ZSRR - napisano.

O komentarz do słów Siergieja Andriejewa proszona była również premier Ewa Kopacz. Ambasador Rosji ostatnio bardzo dużo mówi, a ja mam wrażenie, że rola ambasadora w kraju akredytacji powinna polegać na budowaniu zgody i przyjaznych relacji między krajami. Ale mogłabym odpowiedzieć, też jednym zdaniem, bardzo mocnym zdaniem (...) nawet dzieci w Polsce wiedzą, że ani Ribbentrop, ani Mołotow nie byli Polakami - stwierdziła Kopacz.

 

(edbie)