Sezon, kiedy na drogach ginie najwięcej motocyklistów dopiero się zaczyna. A od początku roku już 55 osób straciło życie. Tymczasem fotoradary dla właścicieli jednośladów nie są żadnym straszakiem. Z przodu motocykli nie ma przecież tablic rejestracyjnych.

Policja musi kombinować z odwracaniem fotoradarów tak, by urządzenie wychwytywało pojazdy nie zbliżające się do niego, a te oddalające się. Z tyłu motocykla widać już numer rejestracyjny. Sposób rzadki i średnio skuteczny. Lepiej byłoby, gdyby z przodu też były tablice.

Wojciech Pasieczny z ruchu drogowego mówi, że opracowania są gotowe: Na przednim błotniku miałaby taki kształt trochę opływowy. Byłaby formą niewielkiego spojlera. Dla radaru byłoby to wystarczające do odczytania. Niestety chęć musiałaby wystąpić przede wszystkim po stronie ustawodawcy.

Tymczasem o projekcie nikt w komisji infrastruktury nie słyszał, a hasło „tablice rejestracyjne” wywołuje jedynie problemy: Jest problem jeśli chodzi o motocyklistów zakładania także fałszywych tablic rejestracyjnych. Argument iż fałszywki to odrębna kwestia, nie zbija z tropu Krzysztofa Tchórzewskiego, bo od razu pojawia się inny kłopot: Problem fotoradarów jest taki, że często przy takich szybkościach nie chwytają.

To, że samochody też jeżdżą szybko a jednak chwytają nie szkodzi. Koronny argument pada z ust Janusza Piechocińskiego, który przeglądał ostatnio fora internetowe i przejął się takimi opiniami: Cytuję: „nie dam się oczipować, oznakować”. Bo jak piszą internauci, to ograniczanie swobód obywatelskich. W ramach nieograniczania proponujemy żadnych tablic na przodach samochodów.