Rodziny ofiar katastrofy samolotu wojskowego Bryza dostaną zadośćuczynienie od MON-u. Bryza rozbiła się w Gdyni dwa lata temu. Według nieoficjalnych informacji, kwota zaproponowana rodzinom to 250 tysięcy złotych dla każdego z bliskich.

Zespół MON zajmujący się sprawami zadośćuczynień spotkał się dziś z pełnomocnikami rodzin żołnierzy. Wiadomo, że dojdzie do zawarcia ugody z siedmioma osobami, bliskimi dwóch z czterech pilotów, którzy stracili wówczas życie (rodziny pozostałych dwóch dotychczas nie wystąpiły z roszczeniami wobec MON).

Na takie świadczenia nie mogą jednak liczyć bliscy poległych w Iraku i Afganistanie. Zdaniem ministerstwa różna jest sytuacja prawna obu grup.

Resort obrony podkreśla, że - w przeciwieństwie do lotników - żołnierzom wyjeżdżającym na misje MON wykupił polisy ubezpieczeniowe i dlatego nie ma podstaw prawnych, by wypłacić zadośćuczynienie. Ponadto rodziny wszystkich żołnierzy, którzy zginęli na służbie, otrzymują od resortu m.in. pomoc dla dzieci uczących się, ułatwienia w przekwalifikowaniu zawodowym, a w określonych przypadkach renty.

Z kolei prawnicy reprezentujący rodziny argumentują, że w polskim prawie cywilnym nie ma tzw. zaliczalności świadczeń - pieniądze wypłacone na podstawie polisy ubezpieczeniowej nie mogą być zaliczone na poczet zadośćuczynienia. Nowakowski powiedział, że sprawę powinien jeszcze raz rozważyć premier Donald Tusk jako przełożony szefa MON.

Jak poinformował rzecznik prasowy MON, dotychczas wezwania do ugody skierowało do MON 69 osób - wdowy, dzieci i rodzice 27 żołnierzy i jednego cywila, którzy zginęli na misjach. Z tej liczby Nowakowski i Sławek reprezentują 66 osób - bliskich 14 żołnierzy poległych w Iraku i 13 w Afganistanie. Każde ze złożonych przez nich w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia wezwań do ugody opiewa na kwotę 1 mln zł.

W sprawie katastrofy Bryzy pierwsze posiedzenie ugodowe odbędzie się w czwartek.

Należący do Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej samolot An-28 Bryza rozbił się przy podchodzeniu do lądowania na lotnisku Gdynia-Babie Doły 31 marca 2009 r. maszyna runęła na ziemię, gdy piloci ćwiczyli awaryjne lądowanie na jednym silniku; zginęła cała czteroosobowa załoga. Zarówno prokuratura, jak i komisja badająca katastrofę uznały, że wypadek był wynikiem błędu pilotów.