Ministerstwo Obrony Narodowej zmienia taktykę poważnych zakupów sprzętu dla armii. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, teraz w pierwszej kolejności resort będzie się starał zawierać umowy bez udziału pośredników, czyli na zasadzie kontraktów rządowych. Dopiero potem - jeśli nie będzie takich możliwości - ma być ogłaszany przetarg.

Resort obrony pozbywa się pośredników, bo to po prostu oszczędności, i to ogromne. Urzędnicy przekonali się o ich skali, gdy nie wypalił przetarg na dostawę pięciu śmigłowców Mi-17. Firma, która wygrała, miała dostarczyć używane maszyny za 357 milionów złotych. Okazało się, że ostatecznie nie była w stanie tego zrobić, a MON goniły terminy.

Zdecydowano więc o umowie bezpośredniej z rosyjską agencją - Rosoboronoeksport. Po trzech miesiącach trzy pierwsze śmigłowce trafiły do Polski.

Wcześniej dostawa dotyczyła śmigłowców używanych, a w tej chwili kupiliśmy śmigłowce nowe - tłumaczył wiceminister obrony Marcin Idzik, który negocjował z Rosjanami tę umowę. Jak dodaje zapłaciliśmy dużo mniej niż 50 milionów euro. Maszyny okazały się dwukrotnie tańsze.

Jak się nieoficjalnie dowiedział nasz dziennikarz, MON będzie się domagał od dostawcy, który nie wywiązał się z kontraktu 20 milionów euro kar umownych.