Dyrektor Teatru Bagatela Henryk Jacek Schoen zapowiedział, że przedłuży swój urlop - powiedziała PAP rzeczniczka prezydenta Krakowa Monika Chylaszek. To oznacza, że Schoen, którego grupa kobiet oskarżyła o molestowanie i mobbing, nie wróci do pracy we wtorek.

Kierującego Teatrem Bagatela Henryka Jacka Schoena oskarżyła o nadużycia grupa kobiet, m.in. aktorek. Śledztwo wszczęte na początku listopada przez krakowską prokuraturę okręgową, prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko określonej osobie.

Dyrektor obecnie przebywa na płatnym urlopie wypoczynkowym, który miał zakończyć się we wtorek. Jak wyjaśniła PAP w piątek rzeczniczka prasowa prezydenta Krakowa Monika Chylaszek, Schoen postanowił go jednak przedłużyć.

Prokurator Krzysztof Dratwa z krakowskiej prokuratury okręgowej wyjaśnił, że już na początku listopada prezydent miasta Jacek Majchrowski wystąpił z wnioskiem o "rozważenie zastosowania, na odpowiednim etapie postępowania, środków zapobiegawczych", które ograniczyłyby możliwość kontaktu Schoena z kobietami, występującymi w sprawie w charakterze pokrzywdzonych.

Prokurator przekazał, że do tej pory przed sądem rejonowym przesłuchano w tej sprawie 12 pokrzywdzonych. W "najbliższym czasie" planowane są przesłuchania kolejnych trzech.

Do tej pory otrzymano z sądu siedem protokołów przesłuchań i jedną opinię biegłego psychologa - poinformował Dratwa. Wyjaśnił, że w przesłuchaniu pokrzywdzonych o czyny przeciwko wolności seksualnej i obyczajności musi brać udział psycholog. Pokrzywdzone nie będą musiały być przesłuchiwane przed sądem ponownie, w sytuacji, gdyby wniesiony został akt oskarżenia.

Podkreślił, że po przesłuchaniu wszystkich pokrzywdzonych oraz po uzyskaniu opinii powołanych w sprawie biegłych psychologów, prokurator przeanalizuje zebrany materiał dowodowy. Wówczas oceni, czy istnieją przesłanki do postawienia zarzutów.

Aktorki wspierane przez środowisko teatralne

Po nagłośnieniu sprawy zespół Teatru Bagatela wyraził solidarność z kobietami, które oskarżają dyrektora o nadużycia, a także zapewnił, że teatr działa dalej i planuje kolejne premiery. Z kolei jedna z aktorek Alina Kamińska, podczas konferencji prasowej powiedziała dziennikarzom, że zarówno ona, jak i jej koleżanki pozostawały w relacji "całkowitej zależności i podległości" od dyrektora. Kamińska zaznaczyła, że ujawnienie tej sprawy "ciąży przeogromnie" na ich życiu, a także stawia pod znakiem zapytania ich dalszą karierę zawodową.

Pracownice teatru wspiera środowisko teatralne. Pod listem otwartym w tej sprawie, zamieszczonym w serwisie e-teatr, podpisali się m.in. reżyserzy - Agnieszka Glińska, Agnieszka Holland, Grzegorz Jarzyna i Joanna Kos-Krauze; a także aktorzy - Maja Ostaszewska i Bartosz Bielenia. Sygnowały go także m.in. zarządy Związku Zawodowego Aktorów Polskich i Gildii Polskich Reżyserek i Reżyserów Teatralnych.

"Całowanie w usta, język w uchu"

Aktorka Alina Kamińska - jedna z pracownic, które zarzucają Henrykowi Jackowi Schoenowi mobbing i molestowanie seksualne - opowiedziała w rozmowie z RMF FM o relacjach panujących w teatrze.

To były różne rzeczy, które były przekraczaniem granic. Naszych kobiecych granic. Dotyczyły molestowania, bo tak to należy wprost nazwać.  Nie mogę się wypowiadać za koleżanki. Przypuszczam, że każda z nich opowiada swoją historię. W tej chwili będziemy ją też opowiadać prokuratorowi. Sprawa jest już w toku. Przed nami złożenie zeznań - bardzo ciężkie momenty - mówiła.

Wyznała też, jak dyrektor Teatru Bagatela odnosił się do niej. To było całowanie w usta, język w uchu, dotykania, propozycje przyjścia do domu, pytania: 'kiedy go zaproszę', opowiadanie, co będzie ze mną robił.

Dodaje także: Przez lata się z tym borykałyśmy, nie potrafiłyśmy znaleźć w sobie odwagi, żeby o tym powiedzieć, żeby to się skończyło...

Dyrektor Schoen: To wszystko nieprawda

Po ujawnieniu sprawy Henryk Schoen spotkał się z dziennikarzami - po długich namowach i wyłącznie w obecności prawnika i żony.

Stanowczo oświadczam, że żaden, podkreślam: żaden, z tych zarzutów nie jest prawdziwym zarzutem. Jest to wszystko nieprawda. (...) Znam fakty tylko z pisma, które dostałem od pana prezydenta Majchrowskiego - przekonywał Henryk Schoen.

Pytany, za co w takim razie przepraszał swoje pracownice - twierdzą one bowiem, że słowa przeprosin padły, dyrektor stwierdził: Nieprawda. Nigdy nie było sytuacji takiej, że za jakieś absurdalne rzeczy przepraszałem. Z kolei w odpowiedzi na uwagę dziennikarki, że słyszała nagranie, na którym Schoen przeprasza pracownice, wyraźnie zdenerwowany dyrektor rzucił: Bardzo proszę, kończymy rozmowę.