"W Polsce nauczyłam się tego, że nie można mieć uprzedzeń i trzeba być otwartym na inną kulturę" - wyjaśnia Szwedka Gabriella Olsson, na co dzień mieszkająca w Londynie, która przyjechała do Torunia w ramach Misji 21 - wspólnego projektu "Gazety Wyborczej" i RMF FM. Studentka zauważa, że największym problemem dla turystów przyjeżdżających na Euro 2012 może być bariera językowa, bo większość Polaków nie zna angielskiego.

W ramach Misji 21 studenci jednej z londyńskich uczelni mają sprawdzić, zwiedzić i ocenić 21 polskich miast na rok przed Euro 2012. Każdemu z nich towarzyszy tzw. cień, czyli osoba, która pomoże w razie potrzeby. Do Torunia przyjechała Gabriella Olsson, z którą rozmawiał reporter RMF FM Tomasz Fenske.

Tomasz Fenske: Chciałbym z tobą porozmawiać o języku polskim... jaki jest w pierwszym odbiorze? Jak on brzmi?

Gabriella Olsson: Jest zupełnie inny od wszystkich języków, z jakimi się zetknęłam. Może trochę przypomina rosyjski? Nie brzmi tak surowo jak niemiecki, nie jest tak piękny jak francuski... Brzmi trochę tak, jakbyście śpiewali, robiąc pauzy. Ale nie miałam okazji poznać go za dobrze, większość ludzi odzywała się do mnie bardzo cicho, a w sklepach właściwie mówili tylko "proszę, proszę" (szepcze), co miało chyba znaczyć "no dalej, szybciej".

Tomasz Fenske: Nauczyłaś się jakichś polskich słów po tych kilku dniach?

Gabriella Olsson: "Tak", "nie", "dzień dobry", "proś... prosię"?

Tomasz Fenske: "Proszę"?

Gabriella Olsson: "Proszę"! I "niedzieli"... and "sobota". Nauczyłam się tego, patrząc na witryny sklepów, skojarzyłam dni i godziny otwarcia. Oraz "na zdrowie"... ale czy to nie jest po rosyjsku?

Tomasz Fenske: Po polsku i po rosyjsku, brzmi podobnie. A nazwy polskich potraw... poradziłaś sobie z nimi?

Gabriella Olsson: Golonka, pierogi...

Tomasz Fenske: Próbowałaś golonki?

Gabriella Olsson: Nie! (śmieje się) Oglądałam video na YouTube, ale chyba nie spróbuję.

Tomasz Fenske: Wiesz, w Polsce popularny jest pogląd, że wyjeżdżając do innego kraju, powinno się znać przynajmniej kilka słów i zwrotów w języku, który tam obowiązuje. Z kolei turyści przyjeżdżający do Polski nie znają słowa po polsku. Sądzisz, że powinni się jakichś nauczyć?

Gabriella Olsson: Oczywiście. Paru podstawowych, jak "tak", "nie", "proszę", "dziękuję", "gdzie ja jestem?"... to pomocne, ale także pokazuje, że jest się dobrze wychowanym i miłym dla miejscowych.

Tomasz Fenske: Ale to nie pomoże przeskoczyć problemów z komunikacją...

Gabriella Olsson: Obie strony muszą się przygotować. Polacy potrzebują nauczyć się więcej zwrotów po angielsku, podobnie jak turyści muszą znać choć trochę słów po polsku, przyjeżdżając tutaj.

Tomasz Fenske: A co ze stereotypami? Wiesz, Polacy to podobno marudny naród, narzekający na wszystko, do tego mamy o sobie złe zdanie: a to złodzieje, a to nieuprzejmi, gburowaci ludzie, do tego pijący stanowczo za dużo...

Gabriella Olsson: Zupełnie nie spotkałam się z tym, żebyście byli nieuprzejmi. To raczej kwestia bariery językowej i być może dlatego ludzie jawią się jako ignoranci. Co do złodziei... wiesz, w Szwecji (Gabriella Olsson pochodzi ze Szwecji - przyp. RMF FM) jest wielu zbieraczy truskawek z Polski... oni faktycznie czasem mają skłonności do podkradania czegoś z miejsc, gdzie są, więc pewnie stąd stereotyp. Spodziewałam się raczej, że będę tu widziała ubóstwo... ale nie widziałam tego w ogóle. I czuję się tu naprawdę bezpiecznie!

Tomasz Fenske: Poważnie?

Gabriella Olsson: Tak, nie doświadczyłam niczego niepokojącego... nigdzie. Spacerowałam swobodnie, nie obawiając się niczego...

Tomasz Fenske: Może dlatego, że większość czasu spędzałaś w centrum...?

Gabriella Olsson: Tak, możliwe. Chyba nie chciałabym pójść dalej, ponieważ przeszłam się do centrum handlowego poza starówką. Było tam dużo wysokich budynków... i tam nie czułabym się bezpiecznie chodząc sama wieczorem.

Tomasz Fenske: Wyniosłaś coś dla siebie z tego pobytu w Polsce? Nauczyłaś się czegoś przez ten tydzień?

Gabriella Olsson: Chyba tego, że nie można mieć uprzedzeń, trzeba być otwartym na inną kulturę. I tak jak mówiłam, sądziłam, że zobaczę całe obszary biedoty, a nie widziałam niczego takiego. Ale też przyznaję, że nie sprawdziłam całego miasta... więc nie wiem. Podoba mi się, że wszystko jest tu bardzo blisko, wszędzie da się dotrzeć w godzinę. Ulice są bardzo czyste, budynki ładne, zadbane...

Tomasz Fenske: A czy to nie nudne, że w Toruniu wszystko jest tak blisko, że da się wszystko zobaczyć w dzień-dwa?

Gabriella Olsson: Myślę, że to miasto atrakcyjne. Sądzę, że może się podobać starszym turystom, bo daje im czas, by wszystko spokojnie obejść, zobaczyć to, co chcą zobaczyć i nie będą musieli jeździć tramwajami czy autobusami.

Tomasz Fenske: Najgorszy obraz, najgorsza sytuacja, którą zapamiętasz z Polski lub z Torunia?

Gabriella Olsson: Chyba wtedy, kiedy wybrałam się do Planetarium. Były tam dwa okienka, coś jakby informacja o biletach i kasa biletowa. Poprosiłam o bilety, a starsza pani odpowiedziała tylko: polish, polish! Zastanawiałam się, co ma na myśli... a ona znowu: polish! Właściwie to na mnie krzyknęła. W końcu pomógł mi ktoś z biura biletowego, kto umiał mówić po angielsku... ale tamta pani nawet nie wiedziała, jak powiedzieć: "nie mówię po angielsku". Ale mogła być chociaż miła, przecież nie chciałam zrobić jej nic złego.

Tomasz Fenske: A co sądzisz o polskim rasizmie? Myślisz, że problem istnieje? Kojarzysz sprawę chłopaka, który odwiedził Wrocław...?

Gabriella Olsson: Saada? Tak (pierwszy komentarz na blogu Saada miał charakter rasistowski; autor komentarza tłumaczył, że Polacy nie lubią czarnoskórych, a student może zostać pobity, jeśli pójdzie w niewłaściwe miejsca - przyp. RMF FM). Przede wszystkim widziałam tu chyba samych Polaków, więc nie wiem, jak reagujecie na obcych...

Tomasz Fenske: W Toruniu widać wielu Azjatów.

Gabriella Olsson: Azjatów? Dziś widziałam pierwszego w Toruniu. Ale jak mówię, nie mam porównania... bo nie widziałam Polaków wchodzących w interakcje z kimś o innym kolorze skóry. Natomiast zanim tu przyjechałam, pracowałam w sklepie w czasie wakacji w Szwecji. Przyszła do mnie Polka i zapytała, czy właścicielami sklepu są Arabowie... odpowiedziałam, że nie, dlaczego pyta? Wtedy ona powiedziała, że gdyby to był sklep Arabów, to niczego by tu nie kupiła. Przez dwadzieścia minut opowiadała mi o tym, dlaczego nienawidzi Arabów, jak się rozpanoszyli w Szwecji i że jej syn musiał wrócić do Polski, bo nie mógł z nimi wytrzymać. To było zaskakujące, bo nie sądziłam, że Polacy są ludźmi, którzy nie akceptują innych narodowości.

Tomasz Fenske: Wracając do Euro... myślisz, że będziemy gotowi na czas?

Gabriella Olsson: Nie wiem... to nie tak, że nie jesteście gościnni. To kwestia bariery językowej, która utrudni ludziom poruszanie się tutaj. Nawet w Warszawie na Dworcu Głównym kasjerki nie znają angielskiego, więc wątpię, czy turyści, którzy przyjadą, zostaną zrozumiani. Wiem, że są automaty biletowe, ale ludzie czasem chcą czegoś więcej, niż tylko kupić bilet. Chcą porozmawiać, zapytać, jak gdzieś dojechać najszybciej czy najłatwiej i nie sądzę, by ludzie, którzy tam teraz pracują, byli w stanie pomóc.

Tomasz Fenske: Gdyby Euro zaczynało się jutro... co chciałabyś przekazać turystom wybierającym się do Polski?

Gabriella Olsson: Bądźcie przygotowani, że nie jest łatwo się poruszać po okolicy i może nie odbywa się to w takim standardzie, do którego przywykliście w swoich krajach. Ale miejscowi są przyjaźni i spróbują wam pomóc, nawet jeśli nie znają słowa po angielsku. Aha, i zabierzcie ze sobą słownik polsko-angielski, po prostu na wszelki wypadek, bo większość nie mówi tu po angielsku.