Wzrost opłat za żłobki to efekt m.in. wzrostu cen towarów i usług - oceniła minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak. Jak dodała, podwyżki ją martwią, ponieważ dla wielu rodzin żłobki są pomocą "absolutnie niezbędną".

Według "Gazety Wyborczej" samorządy zamierzają zwiększyć opłaty za żłobki. W Warszawie od września rodzice zamiast 200 zł mogą zapłacić nawet 1170 zł. Ale opłaty za żłobki już podnoszą inne miasta - Łódź z 70 do 139 zł, Legnica za 100 do 363 zł. Takie plany są też w Krakowie, ceny mają tam wzrosnąć ze 180 do 300 zł.

Zawsze to jest i tak niżej niż koszt opiekunki, którą najmują pracujący rodzice. O ile pamiętam, to ta drastyczna podwyżka dotyczyć ma tylko tych rodzin, które najwyżej zarabiają. Kwota 2,8 tys. zł na osobę brutto w rodzinie to jest stosunkowo wysoki dochód nawet jak na Warszawę - skomentowała to Fedak w TVP1.

Dodała jednak, że ją oczywiście martwią podwyżki cen żłobków. Dla wielu rodzin pomoc tego typu, która pozwala lepiej połączyć obowiązki zawodowe i rodzinne, jest absolutnie niezbędna. U nas (w Polsce - przyp. red.) tylko dwa procent dzieci chodzi do żłobków. Dlatego mamy przed sobą ogromne zadanie do wykonania, zarówno jeśli chodzi o samorząd, jak i rząd - dodała.

Zaznaczyła również, że wzrost opłat za żłobki to efekt m.in. wzrostu cen towarów i usług.

Tzw. ustawa żłobkowa zakłada, że żłobki przestają być zakładami opieki zdrowotnej, co było istotną barierą rozwoju tej formy opieki. Wprowadziła nowe formy opieki nad maluchami: klubik dziecięcy - dla dzieci od roku do 3 lat i opiekuna dziennego, którym może zostać rodzic przebywający na urlopie wychowawczym.