Na 2,5 miliona złotych oszacowano wstępne straty po pożarze zakładu utylizującego odpady w podkrakowskich Niepołomicach. W nocy ze środy na czwartek spaliło się tam kilkadziesiąt zbiorników zawierających substancje ropopochodne. Przyczyny pożaru na razie nie są znane.

Na miejscu policjanci szukają wszelkich śladów, które mogłyby wskazać, co spowodowało pojawienie się ognia. Pod uwagę brane jest między innymi podpalenie i samozapłon.

W Niepołomicach pracuje także samochód-laboratorium Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska. Czułe analizatory zarejestrowały w powietrzu związki siarki, azotu i węgla - jednak ich stężenie nie jest niebezpieczne dla zdrowia. Niepokojący może być zapach spalenizny, jaki jeszcze czuć nad miastem, ale zdaniem inspektorów on także nie zagraża ludziom.

Pracownicy Inspekcji Ochrony Środowiska stwierdzili, że ropopochodne odpady, które w czasie pożaru wylały się z beczek, nie skaziły rzeki Drwinka, która jest dopływem Wisły. Ustalono również, że spaliło się ponad 80 procent znajdujących się w zakładzie substancji. Pozostałe zostaną zutylizowane.

Pożar na terenie zakładu utylizacji odpadów wybuchł w nocy ze środy na czwartek. Było ryzyko, że substancje zgromadzone w zakładzie eksplodują, ale na szczęście do tego nie doszło. Z ogniem walczyło około 200 strażaków. Nikt w pożarze nie został ranny.