Koniec tzw. przerwy zimowej dla pogrążonego w finansowych tarapatach konsorcjum polsko-irlandzkich firm, które buduje autostradę A1. Robotnicy powinni więc dzisiaj wrócić do pracy. Na placu budowy autostrady z Torunia do Włocławka wciąż jednak hula wiatr.

Maszyny pracujące na budowie można było rano policzyć na palcach obu rąk. Tu i ówdzie widać było pojedynczych robotników w odblaskowych kamizelkach. Czekamy na Irlandczyków - przyznaje Tomasz Okoński z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Ich sprzęt jest transportowany z Irlandii, konkretne prace mają ruszyć od poniedziałku. Nawet jednak bez budowniczych z Zielonej Wyspy budowa wygląda bardzo skromnie. Na ponad 60-kilometrowym odcinku powinno kłębić się kilkuset pracowników. Reporter RMF FM Tomasz Fenske naliczył najwyżej kilkudziesięciu.

Do jutra policzymy

GDDKiA na razie jest wyrozumiała - daje wykonawcom czas na "rozruch", nie chce też na razie mówić o liczbie robotników na budowie. Opracowujemy raport porównawczy, ilu ich było na początku budowy, ilu przed przerwą zimową, a ilu dzisiaj, 15 marca - mówi Okoński. Zestawienie ma być gotowe do jutra.

Nieoficjalnie wiadomo jednak, że problemem nie są Irlandczycy, ale Polacy, którym podwykonawcy od miesięcy nie płacą za roboty. Problemy finansowe ma m.in. należąca do grupy PBG Hydrobudowa, która jest winna zatrudnionym przez siebie firmom - według różnych szacunków - od kilkunastu do prawie 30 milionów złotych.

Nie zobaczyli ani złotówki

Właściciele firm czekają na swoje pieniądze od miesięcy. Jak mówią, prace zostały wykonane już dawno, jednak pieniędzy na kontach jak nie było, tak nie ma.

Na początku miesiąca przedstawiciele konsorcjum zobowiązali się spłacić przynajmniej część swoich zobowiązań wobec firm do 15 marca. I nic, na koncie dalej zero, a właściwie potężny minus - podsumowuje jeden z przedsiębiorców spod Włocławka.

Efekt: powrót na budowę jest wciąż niemożliwy - i to z prozaicznych powodów: firmom brakuje środków choćby na paliwo do maszyn czy noclegi dla robotników. Kilkanaście małych przedsiębiorstw, które wyłożyły pieniądze na budowę, jest na granicy bankructwa. To niemożliwe, jak się teraz buduje w Polsce - piekli się właściciel jednej z nich. Najpierw wy***ali mnie na A2, teraz na A1, wszędzie jest to samo! - wykrzykuje w dosadnych słowach.

Plan: 3 razy "B"

Zdesperowani przedsiębiorcy podkreślają, że nie mogą już dłużej czekać. 15 marca był terminem ostatecznym i jeśli do końca dnia na ich kontach nie pojawią się pieniądze, podejmą radykalne środki. Szykuje się bunt, bojkot i blokady, w tym placu budowy autostrady i sąsiednich dróg krajowych. Najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu - zapowiada biznesmen, któremu Hydrobudowa jest winna ponad pół miliona złotych. Musimy się w jakiś sposób ratować, bo na dzień dzisiejszy nasza sytuacja jest krytyczna po prostu - podkreśla.

Według właścicieli firm czekających na pieniądze, powrót do pracy ponad 160 robotników po "przerwie zimowej" jest nierealny, a rok 2012 upłynie wykonawcom A1 na sądowych bataliach.

Zmarnowana zima

Tzw. przerwa zimowa to gwarantowany kontraktem, trzymiesięczny okres, podczas którego wykonawcy mają prawo przerwać prace z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych. Na budowie A1 prace trwały jeszcze w grudniu, ale stanęły jeszcze przed pierwszymi mrozami i śniegiem. Powinniśmy robić, mamy dobrą pogodę, a budowa stoi - mówił jeszcze w lutym pragnący zachować anonimowość jeden z pracowników Hydrobudowy.

Tak naprawdę prace nie ruszyły do dzisiaj, choć zima była mimo wszystko wyjątkowo łaskawa.

Teraz budowa autostrady stoi pod znakiem zapytania. Niepewny jest nie tylko oficjalny termin oddania trasy do użytku, czyli 14 września, ale nawet ukończenie autostrady do końca roku.