Ruszają zapisy dzieci do przedszkoli. W każdym mieście - w innym terminie i na innych zasadach. Jedno jest jednak wspólne - niemal wszędzie nie wystarczy miejsc dla wszystkich chętnych. A miało być pięknie: ponad dwa lata temu Donald Tusk obiecywał upowszechnienie edukacji przedszkolnej.

Problemy z przedszkolami są niemal wszędzie. Przekonują nas o tym listy od Was otrzymywane na Gorącą Linię RMF FM. Właśnie jestem w trakcie zapisania syna do przedszkola i wszędzie słyszę: nie ma miejsc. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na przedszkole prywatne. (…) Gdzie jest prawo wyboru rodzica do miejsca edukacji dziecka i gdzie polityka prorodzinna - piszecie na naszą skrzynkę internetową.

W Krakowie właśnie ogłoszono, że w tym roku na równi z rodzicami pracującymi będą traktowani rodzice studiujący. Miejsc jest jednak za mało, więc z kwitkiem odejdą rodzice ponad dwóch tysięcy dzieci. Pięć tysięcy będzie natomiast musiało skorzystać z drogich przedszkoli prywatnych.

Przedszkolne budynki nie powstają, bo lokalne władze nie mogą już wymusić powstania takiej placówki - wyjaśnia Borys Czarakczijew, przewodniczący Małopolskiej Izby Architektów. Odpowiednie przepisy zostały uznane za zbyt socjalistyczne, jako narzucające pewne działania. (…) Teraz jeśli projektujemy osiedle dla prywatnego inwestora, dla niego inwestycja w przedszkole jest stratą pieniędzy - mówi naszemu reporterowi Maciejowi Grzybowi Czarakczijew.

We Wrocławiu zawężono definicję samotnego rodzica, który na preferencyjnych warunkach może starać się o przyjęcie dziecka do przedszkola.

Samotny rodzic - ta nazwa budziła największe kontrowersje przy rekrutacji do wrocławskich przedszkoli. Za samotne wychowywanie dziecka można dostać dodatkowe punkty rekrutacyjne. Do samotnego wychowywania dzieci w arkuszach rekrutacyjnych przyznawały się więc przede wszystkim osoby żyjące w wolnych związkach.

Dlatego we Wrocławiu powstała nowa definicja samotnego rodzica. To ktoś, kogo partner nie żyje, przebywa w więzieniu, został pozbawiony praw rodzicielskich albo jest nieznany - w przypadku ojca. Taką definicję ustalili urzędnicy po społecznych konsultacjach z rodzicami.

Samotne wychowywanie dziecka, deklarowane w arkuszach, to jednak bardzo często fikcja. Potwierdzają to przedszkolni wychowawcy. Bardzo często to nie jest samotność, bo okazuje się, że to są pełne rodziny, tyle że nie mają papierka na to. Żyją razem, mieszkają razem, finanse mają wspólne. Żadna to samotność - mówi reporterce RMF FM Barbarze Zielińskiej wychowawczyni z wrocławskiego przedszkola.

Problem mają natomiast rodzice, którzy są po rozwodzie, ich byli partnerzy nie mają ograniczonych praw rodzicielskich, ale nie interesują się dzieckiem i nie łożą na jego utrzymanie. Urzędnicy zapewniają, że takie przypadki będą rozwiązywane indywidualnie.

Mimo nowych obostrzeń, gdyby wszystkie wrocławskie trzylatki poszły do przedszkola od września, zabrakłoby miejsca dla blisko trzech i pól tysiąca z nich. W 103 wrocławskich przedszkolach są bowiem 18253 miejsca, a trzy lata temu w stolicy Dolnego Śląska urodziło się 21706 dzieci.

We Wrocławiu statystycznie co roku do przedszkoli idzie 84 procent maluchów. Gdyby w tym roku było podobnie, zostanie 175 wolnych miejsc.

Rodzice tłumaczą, że mogliby korzystać z przedszkoli w gminach, w których mieszkają, gdyby placówki były dłużej czynne. Dłużej niż do godziny 4 po południu. Jak sprawdziła reporterka RMF FM Barbara Zielińska, dla pracujących i dojeżdżających rodziców to zdecydowanie za krótko.

W Bydgoszczy zanim zapiszesz dziecko do przedszkola - przygotuj PIT. Tak od tego roku będzie wyglądał nabór do 24 miejskich przedszkoli. Władze miasta chcą, by rodzice dostarczali poświadczony przez urząd skarbowy PIT jako potwierdzenie miejsca zamieszkania.

Plus tego rozwiązania jest jeden, ale zasadniczy - znajdą się miejsca w przedszkolach dla najmłodszych bydgoszczan, za to kosztem np. małych mieszkańców Osielska czy Białych Błot. Dyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Bygoszczy, Marian Szajna, mówi krótko: Nie może być tak, że sąsiednie gminy budują sobie drogi, a Bydgoszczy podsyłają dzieci do przedszkoli. Obowiązek zapewnienia dzieciom wychowania przedszkolnego to problem gmin. Bydgoszcz i wszystkie inne większe miasta nie mogą świadczyć tego obowiązku mniejszym sąsiadom. Jak dodaje, duże miasta muszą skończyć z pozwalaniem sobie na niekontrolowany wypływ gotówki. PIT będzie jasno stwierdzał, kto skąd jest - mówi Szajna. Będziemy oczekiwali tylko pierwszej strony, z zamazanymi wszystkimi danymi za wyjątkiem nazwiska i miejsca zamieszkania. Dla rodziców z Bydgoszczy przyniesienie go nie będzie problemem. Dla osób spoza Bydgoszczy... wcale nie muszą go przynosić - rozkłada ręce.

Szefowie przedszkoli mają już jednak mieszane uczucia. To odwracanie kota ogonem, uciekanie od problemu zbyt małej liczby przedszkoli - powiedziała reporterowi RMF FM Tomaszowi Fenske dyrektor jednej z miejskich placówek. Podobnego zdania są rodzice. Jeśli tak stawiać sprawę, to dzieci z podbydgoskich miejscowości nie mają już żadnych szans na przedszkole - mówi mama pięcioletniej Oli. W małych gminach przedszkoli po prostu nie ma. Skoro rodzice i tak pracują w Bydgoszczy, i tak tu jeżdżą, mogą dowozić dzieci. Pracując w Bydgoszczy rozwijają przecież to miasto - dodaje.

Bydgoscy urzędnicy zapewniają, że są otwarci na rozmowy z sąsiednimi gminami. Może czas na jakieś wspólne inicjatywy, uregulowanie tych kwestii - mówi dyrektor Szajna. To do gmin należy jednak inicjatywa - dodaje.

W Warszawie 15 marca ruszają internetowe zapisy do przedszkoli. Stołeczne władze już wiedzą, że poważny problem będzie w Białołęce na obrzeżach miasta.

Dyrektorzy przedszkoli twierdzą, że to samorząd musi wybudować więcej placówek. Samorząd z kolei najwidoczniej liczy na to, że problem rozwiąże się sam. W efekcie w tym roku w Białołęce przybędzie tylko sto nowych miejsc dla przedszkolaków.

Również w Szczecinie, gdzie jeszcze kilka lat temu przedszkola zamykano, dziś trzeba budować nowe. Problem w tym, że dwie placówki, na które miasto ma pieniądze, gotowe będą dopiero w 2012 roku. Rodzice, którzy nie mogą i nie chcą tyle czekać, zwierają więc szyki i chcą walczyć o swoje.

W Szczecinie mieszka ponad 13 tysięcy dzieci w wieku przedszkolnym, a miejsc w placówkach publicznych jest o połowę mniej. Przepełnione grupy mają zajęcia w pomieszczeniach zaadaptowanych po salach gimnastycznych.

Rodzice przedszkolaków ostrzegają, że w tym roku będzie jeszcze gorzej. Miasto wciąż nie wie, iloma miejscami będzie dysponować, a ogłosi to dopiero po rozpoczęciu rekrutacji, która rozpoczyna się już za trzy tygodnie. Zdesperowani rodzice zawiązali więc Komitet Obrony Przedszkolaków i jutro na spotkaniu z radnymi będą do upadłego bronić swoich racji.

Władze Olsztyna mówią natomiast bez ogródek: jeśli dla Twojego dziecka zabrakło miejsca w przedszkolu publicznym, to niech idzie do prywatnego. Czyli droższego.

W Olsztynie zapisy do miejskich przedszkoli zaczną się 15 marca. Już wiadomo, że miejsc nie wystarczy dla wszystkich chętnych. Pierwszeństwo mają pięcio- i sześciolatki, a także dzieci samotnych matek i ojców. Publiczne przedszkola mogą przyjąć nieco ponad 3300 maluchów, podobnie jak w ubiegłym roku. Miejsc może zaś zabraknąć dla kilkunastu procent chętnych, czyli dla około 400 dzieci.

A władze miasta wzruszają ramionami i radzą szukać wolnych miejsc w placówkach prywatnych. Problem w tym, że to oznacza prawie dwukrotnie wyższe koszty - miejskie przedszkole kosztuje niecałe 300 złotych miesięcznie, a przedszkole prywatne jest o mniej więcej 200 złotych droższe.

Zdaniem mieszkańców Olsztyna, takie podejście władz to absurd. Miasto powinno budować nowe przedszkola, a nie kazać nam dodatkowo płacić - mówią reporterowi RMF FM Andrzejowi Piedziewiczowi młode matki.

Władze Olsztyna obiecują, że nowe przedszkole będzie gotowe być może już przed następnym rokiem szkolnym. Tyle, że przyjmie jedynie... 150 dzieci. Co z pozostałymi? Urzędnicy liczą na to, że problem rozwiąże się sam, gdy wszystkie sześciolatki pójdą do szkół. Ale to nastąpi dopiero za dwa lata. Do tego czasu rodziców, którzy mają pecha i nie dostaną miejsca w przedszkolu publicznym, niestety czekają co miesiąc większe wydatki.

A miało być tak pięknie...

Jednym z ważnych elementów prorodzinnego programu jest upowszechnianie edukacji przedszkolnej. Im lepiej będziemy obejmować małe dzieci zorganizowaną opieką i edukacją, tym większe szanse będą miały młode matki , by pomyślnie rozwijać się zawodowo - taką deklarację złożył dwa i pół roku temu w swoim exposé premier Donald Tusk. Jak wygląda rzeczywistość, przekonują się boleśnie rodzice maluchów...

A rząd? Nawet nie próbuje się tłumaczyć. W rozmowie z reporterką RMF FM Agnieszką Witkowicz rzecznik MEN Grzegorz Żurawski… chwali się, że udało im się zmienić przepisy tak, by pięciolatki miały prawo do przedszkola. A co w sytuacji gdy przedszkola nie ma? To już nie wina rządu - twierdzi. To wina samorządów. Ministerstwo Edukacji nie może ich do niczego zmusić - wyjaśnia. Ma możliwość apelowania i możliwość zachęcania rodziców do wymuszania na samorządach, by robiły coś na tym polu - mówił Grzegorz Żurawski.

Jeśli kiedykolwiek miałeś problem z zapisaniem swojej pociechy do przedszkola - napisz do nas! Do Twojej dyspozycji jest Gorąca Linia RMF FM.