Ministerstwo Edukacji Narodowej nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego do szkół specjalnych w całej Polsce trafiły pomoce naukowe, niepotrzebne osobom niepełnosprawnym intelektualnie. Kupiono je za pieniądze z Europejskiego Funduszu Społecznego. Od czterech lat sprzęt - częściowo zapakowany - leży w magazynach, piwnicach i na strychach szkół. Unijne przepisy nie pozwalają bowiem przekazać pomocy innym szkołom.

Za pieniądze z Europejskiego Funduszu Społecznego resort edukacji kupił między innymi manometry wodne, wiatromierze i elektroskopy. Teraz nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób doszło do marnotrawienia pieniędzy na taką skalę. W bieżącym roku nie znajdzie pan żadnych centralnych zakupów, dokonywanych w ten sposób przez ministerstwo. Jeżeli pyta pan szczegółowo o tamten zakup, nie potrafię powiedzieć nic na ten temat, nie odpowiadam za to - mówi reporterowi RMF FM Piotrowi Świątkowskiemu wiceminister Krzysztof Stanowski:

Więcej szczegółów przynosi rozmowa z dyrektorami szkół specjalnych. W większości przypadków nie jest to nam potrzebne. Jest to oryginalnie zapakowane i leży na strychu - usłyszał nasz reporter u dyrektorki jednej z takich placówek:

Niektóre pomoce są w ogóle niewskazane dla naszych uczniów, są niepotrzebne. Nikt nas nie pytał, co potrzebujemy. Dostaliśmy transzę i trzeba ją było przyjąć - usłyszał nasz reporter w innej szkole:

Dyrektorów bulwersuje również cena i jakość innych pomocy naukowych, kupionych za unijne pieniądze. Beczka ze skaju - tysiąc złotych, hamak terapeutyczny - siedemset złotych, itd. Ceny są niektórych pomocy bardzo drogie. Użytkowane były jeden raz albo dwa, bo już się zaczęło wszystko odklejać - mówią dyrektorzy:

Firma, która wygrała przetarg, twierdzi natomiast, że to wielkie nieporozumienie. Ceny dotyczą nie pojedynczych przedmiotów, a zestawów - tłumaczy przedstawiciel firmy "Edukacja polska". Nasze wyroby nie są najtańsze, ale to cena, jaką się płaci za wyższy poziom technologiczny, merytoryczny i jakościowy naszych środków dydaktycznych - przekonuje Krzysztof Bachus:

Firma w Internecie reklamuje się hasłem "Pomagamy zrozumieć".