Kilkadziesiąt tysięcy osób wzięło udział w Marszu Niepodległości, który w środę przeszedł ulicami Warszawy na błonia Stadionu Narodowego. Demonstracja odbyła się pod hasłem "Polska dla Polaków, Polacy dla Polski". W tłumie widać było wielu młodych ludzi, ale też rodziny z dziećmi. Część osób miała zakryte twarze i niosła flagi z symbolami nacjonalistycznymi. Demonstracja przebiegła jednak spokojnie.

Kilkadziesiąt tysięcy osób wzięło udział w Marszu Niepodległości, który w środę przeszedł ulicami Warszawy na błonia Stadionu Narodowego. Demonstracja odbyła się pod hasłem "Polska dla Polaków, Polacy dla Polski". W tłumie widać było wielu młodych ludzi, ale też rodziny z dziećmi. Część osób miała zakryte twarze i niosła flagi z symbolami nacjonalistycznymi. Demonstracja przebiegła jednak spokojnie.
Uczestnicy Marszu Niepodległości 2015 podczas wiecu na błoniach Stadionu Narodowego w Warszawie /Marcin Obara /PAP

Do organizatorów i uczestników marszu list przesłał prezydent Andrzej Duda. Podkreślił w nim, iż liczy na to, "że będzie to piękne święto młodych żarliwych polskich serc".

W marszu wzięło udział według służb porządkowych ponad 70 tys. osób, a według organizatorów 100 tys. Trasa wiodła z ronda Dmowskiego w centrum miasta mostem Poniatowskiego przez Wisłę na błonia Stadionu Narodowego. Przemarsz całej kolumny trwał ok. trzech godzin.



Uczestnicy marszu nieśli kilkumetrową biało-czerwoną flagę i czerwony baner z białym orłem w koronie - rozwiesili go następnie na moście Poniatowskiego; jedną z flag zawieszono też na palmie na rondzie de Gaulle’a. Wiele było flag z symbolami nacjonalistycznymi.
Transparentów było niewiele, głównie z tegorocznym hasłem marszu. Można było też zobaczyć hasło "Wolimy kotleta od Mahometa" ze zdjęciem schabowego. Manifestanci skandowali "Nie islamska, nie laicka, tylko Polska katolicka", "Nadchodzi Marsz Niepodległości" i "Tak świętują Polacy", "Bóg, honor i ojczyzna", "Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela wolność nam zabiera", "Spieszmy się rozliczać komunistów...", "Polska tylko dla Polaków".

W tłumie widać było wielu młodych ludzi, ale też rodziny z dziećmi. Część osób miała zakryte twarze.


Bez poważniejszych incydentów

Organizowany od 2010 r. Marsz Niepodległości po raz pierwszy odbył się bez burd i starć z policją - ani policja, ani stołeczne biuro bezpieczeństwa nie odnotowały żadnych poważniejszych incydentów, nie było poszkodowanych czy rannych. Dobrze oceniono służby porządkowe organizatorów. Jedynym zastrzeżeniem była duża ilość materiałów pirotechnicznych, które zrzucano m.in. na Wisłostradę. Zaznaczali, że porównując do lat ubiegłych było dużo spokojniej.

Krzysztof Bosak ze stowarzyszenia Marsz Niepodległości powiedział PAP, że marsz nadspodziewanie szybko przeszedł na błonia Stadionu Narodowego. Przeszliśmy praktycznie bez żadnych utrudnień, byliśmy na błoniach stadionu w ciągu półtorej godziny od momentu zbiórki, ostatni uczestnicy dochodzili tutaj jeszcze przez ok. godzinę - powiedział Bosak. Po raz pierwszy udało się zrealizować wszystkie założenia organizatorów, dzięki ciężkiej pracy straży Marszu Niepodległości, dobrej organizacji, wycofaniu się policji i dobrej współpracy z miastem - ocenił.

W trakcie marszu organizatorzy kilka razy apelowali o nieużywanie materiałów pirotechnicznych, przypominając, że jest to niezgodne z prawem. Petardy odpalane były od samego początku manifestacji, część uczestników marszu niosła też płonące race, m.in. jedna trafiła w samochód Telewizji Polskiej, inne zrzucane były z mostu Poniatowskiego do Wisły.

Z relacji dziennikarzy PAP wynika, że manifestacja przebiegła spokojnie, choć od marszu kilka razy próbowała oderwać się grupa agresywnych, zamaskowanych osób. Straż marszu miała problemy z tymi, którzy przechodzili przed kolumnę - ilekroć próbowano utworzyć przed nimi kordon, tylekroć grupa przebiegała do przodu, nie dając się wyprzedzić.

Gdy manifestacja schodziła z mostu Poniatowskiego, część osób próbowała odłączyć się i zejść inną trasą. Służba porządkowa organizatorów próbowała im to uniemożliwić. Po praskiej stronie Wisły przy torach kolejowych wzdłuż ogrodzenia stadionu kilka osób wznosiło wulgarne okrzyki przeciw policji, rzucili też kilka petard i butelki. Sytuację próbowała opanować straż marszu. Dochodziło też do bójek i szarpaniny pomiędzy uczestnikami marszu; szybko je jednak zażegnywano.

"Nie chcemy nielegalnych imigrantów ekonomicznych"

Podczas wiecu na błoniach Stadionu Narodowego przemawiali m.in. zaproszeni zagraniczni goście, w tym przedstawiciele węgierskiej partii Jobbik i członkowie Ruchu Narodowego, którzy weszli do Sejmu z list ruchu Kukiz'15. Wybrany na posła Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) zwrócił uwagę, że reprezentacja narodowa wraca do Sejmu. Będziemy kontrolować i będziemy wymagać od partii władzy, aby dotrzymała tego, co mówiła, a pierwszym testem będzie kwestia związana z nielegalnymi imigrantami ekonomicznymi z krajów islamskich. My ich tu nie chcemy - powiedział Rzymkowski.

Przyszły senator Jan Żaryn powiedział, że cieszy się, że "jest nas tak dużo, żeby manifestować swój patriotyzm i miłość do ojczyzny". Ale także, żeby manifestować niezgodę na to żebyśmy na zewnątrz, poza Polską traktowani byli jak karły. Wewnątrz, żebyśmy byli rządzeni przez ludzi, którzy dopuszczają do tej karłowatości - powiedział.

Przychodziliśmy w Marszach Niepodległości w ciągu kolejnych lat dlatego, że instytucje państwa polskiego były w rękach ludzi, którzy, czy to z braku wrażliwości czy z braku kompetencji, nie potrafili udźwignąć tego pięknego słowa i pojęcia: polskość. A Marsz Niepodległości - na przekór tej dominanty wewnątrz władz polskich - mówił w ciągu kolejnych lat: my jesteśmy dumni z tego, że jesteśmy Polakami. I tak ma zawsze zostać - dodał.

Z kolei szef Młodzieży Wszechpolskiej, także wybrany w ostatnich wyborach do Sejmu z listy Kukiz’15, Adam Andruszkiewicz podkreślił, że "w nowym Sejmie nie ma lewactwa, które z tego Sejmu chciało wyrzucać krzyż i wstydziło się polskości". Naszą misją jest odbić Rzeczpospolitą z rąk ludzi, którzy doprowadzili do tego, że musimy żegnać kolejnych kolegów i koleżanki, którzy wyjeżdżają do Londynu, by tam zmywać naczynia, a tutaj kończyli szkoły - mówił. My w tym Sejmie jesteśmy po to, aby tych zbrodniarzy z tego rozliczyć, aby zatrzymać pokolenie młodych w kraju, aby państwem rządzili polscy patrioci - dodał Andruszkiewicz.

Po wiecu na scenie przy Stadionie do wieczora trwał koncert.

Z powodu m.in. marszu w centrum Warszawy zamknięty był ruch, po 18.00 Przywrócono go na moście Poniatowskiego, wcześniej na innych ulicach w Centrum i po praskiej stronie.

W poprzednich latach podczas Marszu doszło do burd z policja przy Stadionie Narodowym. Rok temu policjanci zatrzymali prawie 200 osób.

(mal)