Miller, Oleksy, Ziobro, Kopacz, Kalinowski - tak za pół roku może wyglądać nasza europarlamentarna reprezentacja. W partiach rusza właśnie wyłanianie kandydatów do Brukseli i wygląda na to, że tegoroczne wybory dostarczą nam wielu spektakularnych pojedynków.

Każdy przypadek jest trochę inny, ale coś w tym jest, że do Europarlamentu pójdą nie tyle najlepsi, co najbardziej kłopotliwi. Bruksela jest dla partii wygodnym miejscem uroczej – ale jednak – zsyłki, choć dobrze, by zsyłani nabili wcześniej danemu ugrupowaniu punktów i procentów. W SLD nabijać więc mają i Olejniczak, którego Napieralski z ulgą pozbędzie się z Sejmu i kilku starszych posłów z Januszem Zemke na czele, ale być może też dawni baronowie lewicy Miller i Oleksy.

W PiS-ie z kolei prezes ogłosił, że nie pozwoli, by do Brukseli uciekano z Wiejskiej. Wyjątkiem ma być Zbigniew Ziobro i - być może - Jacek Kurski. Do Europarlamentu od prezydenta powędruje na pewno Michał Kamiński. Ograniczeń nie ma za to w Platformie. Tu toczą się ostre boje o to, kto może, a kto powinien wziąć urlop od polskiej polityki. Na start dużą ochotę ma Ewa Kopacz, wciąż nie wiadomo jednak, czy premier pozwoli porzucić jej resort zdrowia. W PSL-u kłótni nie ma, natomiast nazwiska chętnych trochę dziwią, bo na wyjazd ochotę ma para Kalinowski – Żelichowski, a to pozbawi Sejm wicemarszałka, a klub przewodniczącego.