"To my jesteśmy rewolucją. Dość litości dla przemocowych gości" - pod takim hasłem manifestowali uczestnicy XX Warszawskiej Manify. Demonstrujący zwracali uwagę m.in. na problem przemocy fizycznej, psychicznej, seksualnej i ekonomicznej wobec kobiet.

Manifa to demonstracja organizowana co roku z okazji Dnia Kobiet. W tym roku w Warszawie odbywała się już po raz dwudziesty - uczestnicy maszerowali pod hasłem "To my jesteśmy rewolucją. Dość litości dla przemocowych gości".

Na transparentach były także inne hasła, m.in.: "Moje cierpienie was nie uszlachetni", "Feminizm trzyma gardę", "Umiem gotować, zgotuję wam rewolucję", "Seks tak, seksizm nie", "Trzymam stronę kobiet", "Chroń dzieci przed faszyzmem", "Aborcja to nie zawsze dramat".

Przed rozpoczęciem marszu przedstawicielki Porozumienia Kobiet 8 Marca wskazywały na powody manifestacji. Każdego dnia, na każdym kroku spotykamy się z nadużyciami wynikającymi z władzy. Wyzysk, dyskryminacja, wykluczanie mają się świetnie, a lata proszenia i upominania się o podstawowe rzeczy nie przyniosły żadnych realnych zmian dla grup opresjonowanych - mówiły.

Wyjaśniając, dlaczego manifestacji przyświeca hasło "To my jesteśmy rewolucją", organizatorki wskazywały, że wierzą "w rewolucyjny potencjał siostrzeństwa, samoorganizacji i pomocy wzajemnej". "Nawiązujemy kontakty, budujemy nieoficjalne sieci wsparcia - uważamy, iż ma to o wiele większą wartość niż deklaracje polityków, że wreszcie pochylą się nad prawami kobiet. Mamy dość proszenia, by nas wysłuchano. Nie liczymy, że obecna władza - tak jak poprzednie, a zapewne również kolejne - coś nam da" - napisały w zapowiedzi wydarzenia.

Częścią tegorocznego hasła Manify jest: "Dość litości dla przemocowych gości". Organizatorki demonstracji wskazywały, że wyrażają w ten sposób sprzeciw wobec osób stosujących przemoc - fizyczną, psychiczną, seksualną lub ekonomiczną.

Międzynarodowy Dzień Kobiet, który obchodzony jest 8 marca, to święto ustanowione w 1910 r. dla upamiętnienia strajku 15 tys. kobiet, pracownic fabryki tekstylnej w Nowym Jorku, które 8 marca 1908 r. domagały się praw wyborczych i polepszenia warunków pracy. Właściciel fabryki zamknął strajkujące w pomieszczeniach fabrycznych. W wyniku pożaru zginęło wówczas 129 kobiet.