Do 10 lat więzienia grozi 43-letniemu biznesmenowi z Sopotu, oskarżonemu o bezprawne wykreślenie żony z zarządu spółki. Umożliwiło mu to później nielegalną sprzedaż należących do firmy dwóch działek nad morzem o wartości ponad 3,1 mln złotych.

Oskarżony Janusz W. był współwłaścicielem, wraz z żoną Ewą W., spółki planującej działalność deweloperską. Małżonkowie mieli w niej po 50 proc. udziałów. Firma posiadała dwie atrakcyjne nieruchomości w Gdyni-Orłowie oraz Władysławowie.

Po konflikcie z życiową partnerką oskarżony postanowił pozbawić ją wspólnego majątku. W tym celu, między lipcem 2009 r. a październikiem 2012 r. Janusz W. złożył kilka fałszywych dokumentów w wydziale gospodarczym KRS Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ. Zawierały one podrobione podpisy Ewy W. W tej spreparowanej dokumentacji kobieta pozbawiona została funkcji prezesa spółki oraz straciła wszystkie w niej udziały na rzecz Janusza W. Gdański sąd zatwierdził wszystkie zmiany statutowe w firmie.

Następnie, oskarżony sprzedał należące do spółki dwie działki. Aby ukryć, że zysk z nieruchomości został uzyskany w sposób nielegalny Janusz W. dokonał przeniesienia sprzedaży tego majątku na inne osoby - wyjaśnił Marciniak.

Na tym etapie, według prokuratury, Janusz W. do udziału w przestępstwie wciągnął też syna, 22-letniego Kordiana W.

Prokuratura zakwalifikowała ten czyn jako pranie brudnych pieniędzy z art. 299 kodeksu karnego - w tym przypadku dotyczy to bezprawnie transferowanych nieruchomości.

Rzecznik gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej wyjaśnił, że poszkodowana Ewa W. mogłaby cofnąć zapisy o wykreśleniu z władz spółki i zabraniu udziałów. Tyle, że te udziały są już puste i bezwartościowe, bo firma została okradziona z majątku. Ostatnie osoby, które nabyły wspomniane nieruchomości są już ich pełnoprawnymi właścicielami. Chroni ich bowiem prawnie rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych - wyjaśnił prokurator. 

(mal)