Zarzut narażenia dzieci na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu postawił w sobotę prokurator wyrodnej matce. Kobieta po alkoholowej libacji zostawiła na noc dwie dziewczynki i chłopca w szalecie w podkrakowskich Słomnikach.

Kobiecie grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Jej koleżanka, pracownica szaletu, odpowie za usiłowanie wręczenia łapówki, bo interweniującym policjantom próbowała dać 50 zł, a potem komendantowi komisariatu 100 zł. Grozi jej do 10 lat pozbawienia wolności - mówi prokurator Piotr Kosmaty.

W czwartek matka z dziećmi w wieku 4,7 i 9 lat odwiedziła swoją koleżankę - pracownicę szaletu w Słomnikach. Kobiety piły alkohol. Dzieci zasnęły w szalecie na posadzce, a kiedy się obudziły, wokół było ciemno i pusto. Ich krzyki usłyszała o godz. 3 w nocy przypadkowa osoba i zaalarmowała policję. Funkcjonariusze uwolnili zziębnięte i przerażone rodzeństwo. Matka zjawiła się na miejscu dwie godziny później. Miała we krwi 4 promile alkoholu. Upierała się, że dzieci są w domu pod opieką starszej siostry.

Koleżanka matki, pracownica szaletu, usiłowała przekupić policjantów, a potem komendanta komisariatu. Obie trafiły do izby wytrzeźwień.

Dzieci zostały zawiezione na pogotowie, gdzie lekarz nie stwierdził żadnych obrażeń; potem trafiły do placówki opiekuńczej w Krakowie. O ich dalszym losie zdecyduje sąd rodzinny.

Według policji matka już poprzednio nie wywiązywała się należycie z opieki nad dziećmi. Ojciec dzieci pracuje w Irlandii.