Jaser Arafat mianował Mahmuda Abbasa premierem 30 kwietnia pod naciskiem USA, ale od początku dążył do ograniczenia jego kompetencji. Oni się teraz nienawidzą - mówi dziś przewodniczący palestyńskiego parlamentu.

Abbas uważany jest za polityka umiarkowanego. W czwartek zapowiedział zwrócenie się do palestyńskiego parlamentu o wotum zaufania. Domagał się uprawnień, niezbędnych do demokratyzacji ustroju Autonomii Palestyńskiej i ukrócenia działalności terrorystów.

Po nieudanych próbach pogodzenia obu polityków przewodniczący palestyńskiego parlamentu Ahmed Korei oświadczył w tym tygodniu: Oni się teraz nienawidzą. Ta rywalizacja wywarła negatywny wpływ na proces pokojowy i całą sytuację międzynarodową.

Abbas, 10 lat temu współautor porozumienia pokojowego z Izraelem w Oslo, cieszył się przychylnością zarówno umiarkowanych sił palestyńskich, jak też mediatorów międzynarodowych i władz izraelskich. Przez lata był osobistością nr 2 w Organizacji Wyzwolenia Palestyny, ale lojalnie unikał eksponowania siebie kosztem Arafata.

Premier Izraela Ariel Szaron i prezydent USA George Bush wypromowali Abbasa na gwaranta realizacji "mapy drogowej" – planu porozumienia pokojowego, które podpisali z nim 4 czerwca w jordańskim porcie Akaba nad Morzem Czerwonym.

Jednak od czasu ceremonii w Akabie sytuacja Palestyńczyków niewiele się zmieniła, a sami stronnicy Abbasa zarzucają Szaronowi, iż nie wsparł palestyńskiego premiera w poskramianiu organizacji zbrojnych poprzez znoszenie blokad i wycofywanie armii izraelskiej z okupowanych miast.

Abbas uzyskał od Hamasu i innych organizacji zbrojnych deklarację rozejmu w ich walce z Izraelem, ale już po siedmiu tygodniach bieg wydarzeń obrócił ją wniwecz. Abbas, znany także jako Abu Mazen, lokuje się w sondażach popularności daleko za Arafatem. Izrael bezskutecznie starał się dyskredytować Arafata na korzyść Abbasa, zarzucając temu pierwszemu inspirowanie działań terrorystycznych.

Arafat nadal sprawuje dowództwo. Jeśli Abu Mazen nie osiągnie zaplanowanych celów, wypadnie z gry i Arafat pozostanie na czele. Ale nawet jeśli Abu Mazenowi się uda, Arafat będzie miał w tym udział - powiedział jeszcze przed rezygnacją premiera palestyński analityk polityczny Ali al-Jirbawi.

Jednak pojednawczość Abbasa w negocjacjach z Izraelem nie sięga tak daleko, by był on gotów zrezygnować z prawa palestyńskich uchodźców do powrotu na rodzinne siedliska w dzisiejszym państwie żydowskim. W swej pierwszej reakcji na wiadomość o dymisji Abbasa rząd izraelski oświadczył, że nie zaakceptuje jakiegokolwiek rządu palestyńskiego, kierowanego przez Arafata

13:35