"Skierowany przeciwko mnie akt oskarżenia opiera się na przypuszczeniach" - oceniła europosłanka Koalicji Obywatelskiej Magdalena Adamowicz odnosząc się do stawianych jej zarzutów ws. nieprawidłowości w zeznaniach podatkowych. Z informacji przekazanych przez Prokuraturę Krajową wynika, że Magdalena Adamowicz miała zatajać kilkaset tysięcy złotych dochodów.

W sierpniu Dolnośląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu skierował do sądu Rejonowego Gdańsk-Południe akt oskarżenia wobec europosłanka Koalicji Obywatelskiej Magdaleny Adamowicz. Prokuratura zarzuciła jej błędne rozliczanie podatku za najem mieszkań oraz ukrywanie dochodów, którego - zdaniem śledczych - miała się dopuścić wraz z mężem Pawłem Adamowiczem, zamordowanym prezydentem Gdańska.

Eurodeputowana w związku ze skierowanym przeciwko niej aktem oskarżenia złożyła wniosek do Naczelnego Sądu Administrację o rozprawę w trybie jawnym oraz wystąpiła do szefa Krajowej Administracji Skarbowej i dyrektora Izby Administracji Skarbowej w Gdańsku o ujawnienie informacji skarbowych dot. tej sprawy. Przy okazji zapowiadała też, że po zapoznaniu się z jego treścią, odniesie się do stawianych jej zarzutów.

21 października Adamowicz otrzymała z prokuratury akt oskarżenia. Po jego lekturze wydała obszerne oświadczenie, które w poniedziałek udostępniła mediom. Podkreśliła w nim, że śledztwo prowadzone było przez wiele lat, wielowątkowo i skrupulatnie.

Zaprzęgnięto administrację skarbową, prokuraturę, CBA. Przeczesano kilkukrotnie całe finanse nasze i naszych rodzin do trzech pokoleń wstecz, ale też naszych dzieci. Przesłuchano dziesiątki, a może setki osób. Wszystko, jak się okazuje, po to, aby przez te długie lata, całkowicie zmanipulowane przecieki ze śledztwa o walizce złota, pieniądzach rzekomo przywiezionych przez moich śp. dziadków po pobycie w obozach koncentracyjnych, dziesiątkach kont i ukrywanych mieszkaniach zasilały państwową machinę szczucia, głównie w TVP, najpierw na mojego męża, prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, a po jego zamordowaniu na mnie - oceniła.

Jak dodała, w efekcie śledztwa przedstawiono jej "dwa absurdalne zarzuty".

Prokurator zarzuca mi po pierwsze, że zataiłam informacje o prowadzeniu pozarolniczej działalności gospodarczej w zakresie najmu mieszkań i uszczupliłam należny podatek poprzez wybór ryczałtu 8,5 proc. od przychodu zamiast opodatkowania na zasadach ogólnych i zapłaty podatku od dochodu (jako działalność). Elementarna znajomość przepisów o podatkach dochodowych pozwoliłaby prokuraturze dostrzec, że podatnicy płacący ryczałt od przychodu często płacą nominalnie więcej podatku, niż płaciliby go na zasadach ogólnych jako osoby prowadzące działalność. Dla prokuratora przychód i dochód to pojęcia tożsame. Jednak na gruncie prawa podatkowego zasadniczo się od siebie różnią - uważa Adamowicz.

Jak wyjaśniła, oczywistym jest dla niej, że zapłatę podatku np. liniowego z możliwością odliczania całości kosztów wybierają ci podatnicy, którzy wynajem mieszkań chcą traktować jako swoją działalność gospodarczą.

Ponieważ pracowałam i pracuję na dwóch uczelniach, prowadziłam wykłady i kursy na wielu innych oraz opiekuję się dwiema córkami, z których w tamtym czasie jedna dopiero co się urodziła a druga miała raptem 8 lat, do tego od zawsze na mnie spoczywało prowadzenie naszego domu, to nawet gdybym bardzo pragnęła, to i tak nie byłabym w stanie prowadzić działalności gospodarczej - napisała.

Dla takich osób, jak zaznaczyła, ustawodawca przewidział opodatkowanie ryczałtowe 8,5 proc., które dla podatnika jest wygodniejsze, ale mniej korzystne, bo nominalnie podatek płaci większy - gdyż nie może odliczać żadnych kosztów.

Odnosząc się do zarzutu dotyczącego zatajenia informacji o dochodach napisała, że to "prawdziwy festiwal owoców wyobraźni prokuratora".

Wzajemnie sprzeczne, czasem wręcz zabawne fantasmagorie o korupcji, wymyślanie jakiejś cichej spółki, którą miałaby prowadzić i kierować moja matka, łączenie wszystkiego ze wszystkim (aż po lata 80., gdy ja miałam 7, a Paweł 15 lat), żeby snuć imaginacje prokuratora o wykorzystywaniu wpływów. Wszystko po to, aby na koniec sam prokurator podsumował to wszystko wnioskiem, który bez wątpienia przejdzie do annałów prawniczych - napisała.

Jak wyjaśniła, prokurator w akcie oskarżenia miał napisać: Próba doprecyzowania źródeł pochodzenia środków zgromadzonych przez Magdalenę Adamowicz, a nie wykazanych w zeznaniach podatkowych, należy jednak do sfery przypuszczeń, wiążąc się z określonym stopniem uprawdopodobnienia, ale bez kategorycznych ustaleń wobec niewystarczającego materiału dowodowego.

To przyznanie się prokuratury wprost, że jej działanie ma charakter czysto politycznego nękania, którego efektem ma być: zszarganie dobrego imienia mojego męża Pawła Adamowicza, wytworzenie w opinii publicznej wrażenia, że ja i mój mąż byliśmy oszustami podatkowymi, podważenie zaufania, jakim obdarzyli mnie moi wyborcy, zdyskredytowanie mojej wiarygodności, jako europosłanki
- oceniła.

Według Adamowicz, stawiane jej zarzuty wzajemnie się wykluczają. Dodała, że akt oskarżenia kończy zdanie, które "jest pokazem niechlujstwa, bałaganu prawnego i intelektualnego" zawartego w całym dokumencie. W stosunku do Magdaleny Adamowicz stwierdzono, że nie zachodzą przesłanki dla prowadzenia postępowania karnego, skoro postępowanie wobec w/w wszczęto przed dniem wyboru na europosła - miał napisać prokurator.

Tyle lat śledztwa i publicznego linczu, aby skierować akt oskarżenia opracowany na podstawie przypuszczeń. Aż trudno w to uwierzyć, że funkcjonariusz publiczny i jednocześnie organ władzy państwowej, jakim jest Prokurator, potrafił się posunąć do tak kompromitującego tę instytucję działania -
oceniła.

Zapowiedziała, że o dalszym rozwoju sytuacji będzie starała się informować na bieżąco przedstawiając dowody z akt poszczególnych spraw.

Co zawiera akt oskarżenia?

Z informacji przekazanych przez Prokuraturę Krajową wynika, że Magdalena Adamowicz w zeznaniach podatkowych za lata 2011-2012 miała zataić odpowiednio prawie 300 tys. zł. i 100 tys. zł dochodów. Prokuratura zarzuca jej też nierozliczenie dochodów z wynajmu mieszkań, jako prowadzonego w warunkach pozarolniczej działalności gospodarczej. Według śledczych, uszczuplenie podatku wyniosło prawie 120 tys. zł. Za czyny te grozi grzywna lub kara pozbawienia wolności.

Oskarżenie obejmuje też jej matkę Janinę. Prokuratura zarzuciła jej składanie fałszywych zeznań w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w oświadczeniu majątkowym prezydenta Gdańska oraz w postępowaniu karnym. Według śledczych, kobieta podczas przesłuchania jako świadek złożyła fałszywe zeznania dotyczące posiadania przez dziadka europosłanki setek tysięcy złotych oszczędności, które miały zostać przekazane Pawłowi i Magdalenie A. jako darowizna. Prokuratura wskazała, że w rzeczywistości dziadek eurodeputowanej nie dysponował znacznym majątkiem.

Akt oskarżenia w tej sprawie objął też dwóch biznesmenów oraz pracownika samorządowego.