W czasie, gdy politycy spierają się o kształt i skutki kontrowersyjnej nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, a eksperci głowią się, jak odbudowywać nadwątlone relacje polsko-izraelskie, nie brak w Polsce osób, które dobrowolnie i bez rozgłosu pracują na rzecz zachowania symboli trudnej wspólnej historii obu narodów. Jedną z nich jest Dariusz Popiela - olimpijczyk z Pekinu i wicemistrz Europy w kajakarstwie. Sportowiec czas przerwy między treningami postanowił poświęcić na zbiórkę pieniędzy na zaniedbany cmentarz żydowski w Krościenku nad Dunajcem.

W czasie, gdy politycy spierają się o kształt i skutki kontrowersyjnej nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, a eksperci głowią się, jak odbudowywać nadwątlone relacje polsko-izraelskie, nie brak w Polsce osób, które dobrowolnie i bez rozgłosu pracują na rzecz zachowania symboli trudnej wspólnej historii obu narodów. Jedną z nich jest Dariusz Popiela - olimpijczyk z Pekinu i wicemistrz Europy w kajakarstwie. Sportowiec czas przerwy między treningami postanowił poświęcić na zbiórkę pieniędzy na zaniedbany cmentarz żydowski w Krościenku nad Dunajcem.
/fot. archiwum prywatne Dariusza Popieli /

Słuchaj Darek, w Krościenku jest żydowski cmentarz, proszę cię, żebyś kiedyś się tam zatrzymał i zobaczył - 33-letni Dariusz Popiela relacjonuje nam moment, w którym po raz pierwszy usłyszał o cmentarzu jesienią zeszłego roku. O tym miejscu opowiedział mu prof. Jerzy Żołądź, znany wszystkim kibicom skoków narciarskich fizjolog Adama Małysza, współpracujący też z Dariuszem. Po prostu wiedział, że jak ja zobaczę ten obraz nędzy i rozpaczy, to coś z tym będę chciał zrobić - opowiada. Cmentarz, a w zasadzie miejsce po nim, wygląda, jak typowa dla pienińskiego krajobrazu łąka czy hala. Na działkę otoczoną chybotliwym płotem z drucianej siatki wchodzi się przez rozwaloną bramę. Krajobraz iście księżycowy - mówi.

Czy turyści jadący na spływ Dunajcem mają szanse dowiedzieć się o cmentarzu? Jest zupełnie nieoznakowany. Na dziś nie ma nic, żadnego drogowskazu. Ja też nie mogłem tam trafić. Dopiero wskazówki profesora Żołądzia mi pomogły - opowiada.

Jak stary jest cmentarz? Żydowska ludność mieszkała w Krościenku już na przełomie XVII i XVIII wieku. Tam powinny być setki macew - tłumaczy Popiela, dodając, że nie statystyka jest tutaj najważniejsza. Ludzie, nie liczby, imiona nie cyfry, bo każdy miał imię - to hasło przyświecające internetowej akcji zbiórki pieniędzy. Cel - wybudowanie symbolicznego pomnika pamięci lokalnych Żydów wymordowanych podczas II wojny światowej.

 

Ester, Regina, Salomon, Moses, Jakub, Abraham. Ale i te spolszczone - Henio i Józef - jednym tchem kajakarz wymienia imiona dawnych mieszkańców. I to właśnie one znajdą się na monumencie. Popiela własnoręcznie przepisywał znalezioną w archiwach listę 260 nazwisk Żydów wywiezionych z Krościenka. Znalazłem Henia - narciarza, który w wieku 10 lat wygrywa zawody w miasteczku, jest znany jako świetnie zapowiadający się sportowiec. Znalazłem też dwie osoby, które przetrwały kaźń dzięki Oskarowi Schindlerowi. Pan Susskind opowiada na nagraniu, że Krościenko pachniało sosnami i ten zapach się czuło wszędzie. Wszyscy oni byli bardzo związani z tym miejscem - mówi.

Dziś na cmentarzu stoi tylko jedna macewa - prawdopodobnie z lat powojennych. Co stało się z pozostałymi? W czasie wojny często służyły jako materiał budowlany. W Nowym Sączu Żydzi z getta w 1942 musieli sami z tych nagrobków wznosić budynki. W Krościenku wyłożono z nich gdzieś posadzki - opowiada Popiela. Gdzie? Tego nie wiedzą nawet sami mieszkańcy. Często są nieświadomi tego, że ich domy mogły być budowane przy użyciu macew. Nie rozpoczynam tematu od znalezienia tych macew. Chcę pokazać społeczność żydowską jako taką samą grupę, jaka żyje tam współcześnie. I to powoli zaczyna przynosić efekty. Spotkanie z prawdziwym człowiekiem, który ma swoje imię, historię, często zdjęcie, pomaga przełamywać opór w napotykany czasem w rozmowach z mieszkańcami.

Ale są i trudne chwile. Gdy wybuchł kryzys wokół nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, na początku opadły mi ręce, ale natura sportowca wzięła górę - wspomina Dariusz. Trochę lat dla tego dialogu - ja bym go nazwał jednak "polsko-polskim" - poświęciłem. Zakasaliśmy rękawy i waliliśmy głową w mur. Na początku na rocznicę likwidacji getta przychodziliśmy w trzy osoby. Dzisiaj przychodzi 300 - dodaje.

Swoją sytuację w czasie polsko-izraelskich rozmów porównuje do eskimoski - manewru obrotu kajakiem pod wodą. Kiedy człowiek znajdzie się pod powierzchnią, to jest taki moment krytyczny. Co się stanie, kiedy nie odwrócę tego kajaka? To jest zawsze poczucie lęku. Przezwyciężamy je pociągnięciem wiosła i powrotem na powierzchnię - mówi. Może faktycznie taki efekt "eskimoski" zadziała - dla całego naszego społeczeństwa? - zastanawia się Popiela.

Planowane odsłonięcie pomnika w Krościenku 17 czerwca.

Tutaj możesz wesprzeć inicjatywę>>>

  Karol Pawłowicki