Aż 300 kradzieży w ciągu trzech lat zarzuciła policja kobiecie i mężczyźnie z Zielonej Góry. Ci lubuscy Bonnie i Clyde okradli aż 50 sklepów w tym mieście. Choć ich łupy przypominały raczej początki przestępczej działalności słynnej pary, to przez kilka lat uzbierało się ich całkiem sporo. Złodzieje kradli odzież, zabawki, biżuterię, jedzenie, buty oraz drobny sprzęt AGD.

Złodziej okradali zarówno duże jak i małe sklepy. Ponieważ skala pojedynczych przestępstw była niewielka, poszkodowani nie zawsze informowali o nich policję. W końcu jednak złodziejska parka wpadła. Co prawda mniej spektakularnie niż słynni amerykańscy przestępcy z lat 30. XX wieku, ale przynajmniej nikomu nic się nie stało. Złodziei rozpoznała ekspedientka w centrum handlowym. Kobieta i mężczyzna okradli jakiś czas wcześniej jej sklep. Dlatego sprzedawczyni nie wahała się - od razu zawiadomiła ochronę sklepu, a potem policję.

29-letnia Małgorzata B. oraz 36-letni Waldemar Ł. zostali zatrzymani. W ich mieszkaniu policjanci znaleźli kradzioną odzież i biżuterię. Funkcjonariusze badają teraz ich quasi-gangsterską historię. Niewykluczone, że Bonnie i Clyde z Zielonej Góry grasowali także w innych miejscowościach.

Napady parami to częste zjawisko

To kolejna już para polskich złodziejaszków, którzy najwyraźniej inspirują się historią amerykańskich przestępców. W lutym sąd w Skierniewicach w województwie łódzkim skazał parę, która przez kilka miesięcy napadała na banki i sklepy jubilerskie. 36-letni Mariusz D. oraz o trzy lata młodsza Anna B. także działali jak Bonnie i Clyde. Starannie przygotowywali się do każdego skoku. Kobieta zakładała perukę, mężczyzna nosił bluzy z kapturem, na głowę nakładał czapkę z daszkiem, twarz zakrywał szalikiem bądź golfem, wkładał też okulary; nigdy nie dokonywali napadów w tych samych ubraniach.