Na deficyt maszyn cierpi poważnie Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Tylko w ciągu tygodnia najnowszy śmigłowiec warszawskich ratowników psuł się aż trzy razy. Musiał go zastępować helikopter z innego miasta.

Włoska Agusta, choć nowa, nie była w stanie wystartować do wezwania. Sytuacja jest tym bardziej niebezpieczna, że lotnicze pogotowie nie dysponuje w tej chwili żadną maszyną zapasową.

Dziś włoska maszyna jest sprawna i w bazie pogotowia na lotnisku Bemowo czeka na wezwania. Jednak od początku użytkowania Agusty technicy naliczyli dziesięć usterek, które uziemiły śmigłowiec. - Tym śmigłowcem tak naprawdę steruje komputer. W śmigłowcach MI2 niejednokrotnie to, co pokazałby tu komputer, jest niezauważane, bo nie ma na podstawie czego tego zauważyć - tłumaczy Robert Gałązkowski z lotniczego pogotowia.

Wady i zalety maszyny można poznać dopiero w czasie akcji. Piloci chwalą włoską Agustę za możliwość kontynuowania lotu nawet w przypadku awarii jednego z silników. Poza tym cześć chorych można przewieźć tylko tym śmigłowcem. Jednak nie ulega wątpliwości, że maszyna psuje się za często.

Śmigłowiec kupiono, ponieważ w trakcie przetargu włoska oferta wydawała się bardzo atrakcyjna – poza tym była to jedyna ważna oferta. Teraz o maszynie wiadomo już o wiele więcej. - To doświadczenie z tym śmigłowcem pokazało nam, czego powinniśmy unikać - mówi Paweł Trzciński z Ministerstwa Zdrowia. Deklaruje, że resort nie chce już tego samego modelu – być może zdecyduje się na inną wersję.

Jeszcze w tym roku Ministerstwo Zdrowia ma ogłosić przetarg na 23 nowe śmigłowce dla lotniczego pogotowia. Inwestycja ma kosztować prawie pół miliarda złotych. Przy tej samej okazji dodatkowe helikoptery ma kupić resort obrony. W tej chwili specjaliści ministerstwa pracują nad specyfikacją przetargu.