Straty, po przejściu trąby powietrznej w gminie Brójce w Łódzkiem, mogą przekroczyć milion złotych. Uszkodzenia tylko samych dachów budynków oszacowano wstępnie na 750 tysięcy złotych, ale nikt jeszcze nie policzył poprzewracanych płotów, zniszczonych garaży, bram, szklarni i tuneli foliowych.

Metalowa brama, która została zgnieciona przez grube konary drzewa, to wydatek 5 tysięcy złotych. Drugie tyle trzeba będzie wydać na ogrodzenie – liczy jeden z gospodarzy. Ubezpieczenie ogrodzenia nie obejmuje takich zniszczeń. Trzeba będzie robić to na własny koszt. Podobnie jest ze szklarnią zmiecioną przez trąbę powietrzną. Jeżeli to jest drewniana szklarnia, tak dla siebie zrobiona, to nie liczę na cokolwiek z firmy ubezpieczeniowej – mówi inny poszkodowany. Warunkiem otrzymania odszkodowania za takie zniszczenia jest dodatkowa polisa. Jednak ubezpieczyć można tylko takie ogrodzenia, czy małe budowle na posesji, które na stałe są wmurowane w ziemię. Takich poszkodowani przez trąbę powietrzną nie mają, bo wszystko robili tanio i własnym sumptem.

Kolejny kłopot to dachy. Ludzie w Kurowicach (miejscowość w gminie Brójce najbardziej dotkliwie zniszczona przez trąbę powietrzną) już wczoraj niecierpliwie czekali na rzeczoznawców z firm ubezpieczeniowych i gminną komisję, która ma dokładnie szacować straty. Dziś na kilku posesjach na wsi od rana słychać wiertarki, wkrętarki, piły i młotki. Ludzie starają się jak najszybciej pokryć domy pozbawione dachów. W tej chwili są już położone krokwie, przybijamy deski i będziemy kłaść papę. Potem pójdzie na to blacha - opowiadają.

Zwoje uszkodzonej, pogiętej, blachy ze starego dachu leżą koło domu. Ludzie pomagają sobie nawzajem, żeby wykonać te prace, jak najszybciej. Chodzi o to, żeby zdążyć przed deszczem. Na jutro zapowiadane są intensywne opady. Nie wszyscy jednak mogą zabrać się do pracy, ponieważ jeszcze uszkodzeń nie widział rzeczoznawca z firmy ubezpieczeniowej. Porobili zdjęcia, opisali i czekać – tyle dowiedział się gospodarz, od którego wyszli rzeczoznawcy. Ale co dalej? Blisko miesiąc będę musiał czekać na wypłatę odszkodowania. Nie wiem też, na ile wycenili straty u mnie - dodaje.

Podobnie wygląda szacowanie strat przez gminną komisję. Tylko zrobili zdjęcia i więcej nie mówili – opowiada właściciel domu, na którym nie ma połowy dachu. Może dopiero będą to rozpracowywać? – zastanawia się głośno.

Większość zniszczonych budynków w gminie już obejrzeli rzeczoznawcy i dlatego mieszkańcy mogli rozpocząć tymczasowe naprawy. Na dachy z prawdziwego zdarzenia trzeba będzie poczekać kilka miesięcy, kiedy ludzie dostaną odszkodowania i pomoc z gminy.