Zarzuty usiłowania zabójstwa przez zaniechanie oraz narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia postawiła łódzka prokuratura matce 2-miesięcznego chłopca, który z obrażeniami ciała trafił w piątek do szpitala. Wcześniej zarzut usiłowania zabójstwa i znęcania się nad dzieckiem usłyszał 26-letni konkubent kobiety. Obojgu grozi kara dożywotniego więzienia.

Zarzuty usiłowania zabójstwa przez zaniechanie oraz narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia postawiła łódzka prokuratura matce 2-miesięcznego chłopca, który z obrażeniami ciała trafił w piątek do szpitala. Wcześniej zarzut usiłowania zabójstwa i znęcania się nad dzieckiem usłyszał 26-letni konkubent kobiety. Obojgu grozi kara dożywotniego więzienia.
Zdj. ilustracyjne /Archiwum RMF FM

O zarzutach poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. Kobieta nic nie robiła w tej sprawie, wiedziała, że dziecko jest bite i godziła się z tym, a tym samym narażała je nawet na utratę życia - podkreślił.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Łódź - Śródmieście. Zawiadomienie złożył w piątek Ośrodek Pediatryczny przy ulicy Spornej w Łodzi po tym, jak do placówki przyjęty został 2-miesięczny chłopiec, przywieziony przez matkę na badania kontrolne. Niepokój lekarza wzbudził krwiak w obrębie oczodołu. W wyniku przeprowadzonych badań stwierdzono u niemowlęcia także złamania czaszki. Matka dziecka w rozmowie z lekarzem twierdziła, że krwiak powstał prawdopodobnie samoistnie podczas snu.

Jak informował Kopania, mężczyzna miał znęcać się nad niemowlęciem praktycznie od momentu jego przyjazdu ze szpitala do domu. 26-latek przyznał się do zarzutów. Jak twierdzi, matka nie zajmowała się niemowlęciem w należyty sposób. Z jego relacji wynika, że stosowanie przemocy i uderzanie dziecka w głowę traktował jako sposób na uciszenie go, gdy płakało.

Według rzecznika kobieta prawdopodobnie nie stosowała przemocy, ale wiedziała o zachowaniu partnera i ukrywała ten fakt - m.in. w szpitalu, podając inną przyczynę powstania obrażeń. Nie ulega wątpliwości, że skala doznanych obrażeń jest duża. Z opinii biegłego wynika, że zarówno ostatni uraz jak i mechanizm powstania poszczególnych obrażeń stwarzały realne zagrożenie dla życia dziecka, uwzględniając jego wiek, zaledwie dwa miesiące i nie najlepszą kondycję  - zaznaczył Kopania.

Prokurator przyznał, że na razie nie wiadomo, jak fakt maltretowania i doznane obrażenia wpłyną na dziecko. Obawiamy się, że konsekwencje mogą być o wiele dalej idące. Zwróciliśmy się do sądu, by podjął jak najszybciej decyzje dotyczące opieki nad dzieckiem - dodał.

(mn)