Kilkadziesiąt osób ewakuowano na jednym z łódzkich osiedli, po tym jak w ścianie stojącego tam domu odkryto niewypał z II Wojny Światowej. Mieszkająca w budynku rodzina wiedziała o pocisku dużo wcześniej, ale wtedy specjalne jednostki nie chciały go usunąć.

Dopiero po 10 latach od ostatniego wezwania, mieszkańcy domu znów zawiadomili policję. Przypomnieli sobie o niewypale przy okazji remontu. Jak powiedział młodszy chorąży sztabowy Zbigniew Jagielski, dowódca patrolu rozminowywania był to pocisk artyleryjski, kaliber 75 milimetrów. Pocisk był z zapalnikiem, z materiałem wybuchowym odłamkowo-burzącym. Był sprawny mógł w każdej chwili wybuchnąć. Wszyscy mieszkańcy musieli opuścić swoje domy. Pocisk został zabrany przez saperów a następnie zostanie zniszczony. Gdyby pocisk wybuchł, zniszczyłby wszystko co znajdowało się w promieniu 30 metrów.

foto Archiwum RMF

18:05