Łódzka policja wyjaśnia, dlaczego w ubiegłym tygodniu latarnia uliczna poraziła prądem kobietę. Próbowała ona udzielić pomocy psu, który został porażony kilka chwil wcześniej.

Kobieta jest w szpitalu, na oddziale kardiologii. Nie czuje się najlepiej, ale jej życiu nic nie zagraża. Prokuratura jeszcze nie zdecydowała, czy będzie wszczęte śledztwo w sprawie narażenia kobiety na utratę zdrowia lub życia. Policja sprawdza, jakie są okoliczności porażenia prądem - tłumaczy Jarosław Gwis. Postępowanie prowadzone pod nadzorem prokuratora pozwoli na wykazanie, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy też sprawa czyjegoś zaniedbania - mówi.

Reporterka RMF FM próbował a się dowiedzieć od Polskiej Grupy Energetycznej , w jakim stanie jest latarnia, czy nie zagraża na przykład dzieciom, dlaczego latarnia poraziła prądem i jak zabezpieczone są inne latarnie w Łodzi. Niestety, do tej pory firma nie odpowiedziała na te pytania.