Sześć lodołamaczy postawiono w stan gotowości na Wiśle na wysokości Zalewu Włocławskiego w Kujawsko-pomorskiem. W związku z odwilżą i podnoszącym się poziomem rzeki rośnie tam ryzyko wystąpienia powodzi. Sytuacja stabilizuje się na Noteci w Wielkopolsce.

Na razie nie jest najgorzej, ale jeżeli prognozy pogody się potwierdzą i dojdzie do ocieplenia, Wisła może nagle przybrać i wtedy już tylko lodołamacze będą mogły uratować mieszkańców terenów zalewowych przed powodzią. Lód na rzece pod Włocławkiem ma 25 cm grubości. Przepływ wody jest na szczęście równomierny, ale zarówno hydrolodzy jak i załogi lodołamaczy już stacjonujące we Włocławku, bacznie obserwują rzekę. Jak zapewnią, są gotowi w każdej chwili rozpocząć pracę i kruszyć lód na Wiśle.

Przy wałach pracują też wszystkie jednostki straży pożarnej z gmin Wieleń, Krzyż, Drawsko, Czarnków i Lubusz w Wielkopolsce. Na szczęście poziom wody na Noteci stabilizuje się. Do tej pory stan wód podwyższał się z powodu około 10-kilometrowego zatoru lodowego w Drawskim Młynie. Są plany, aby saperzy wysadzili go ładunkami wybuchowymi, ale obawiamy się o śluzę w Drawskim Młynie oraz o most kolejowy w tej miejscowości - mówi rzecznik straży pożarnej w Czarnkowie Jacek Kwapis.

Stan alarmowy w Wieleniu ogłoszono w środę. Woda na Noteci podnosiła się ze względu na zator lodowy, który powstał w okolicach mostu kolejowego, w odległym o kilka kilometrów Drwasku. Z tego powodu umocniono wały, by ochronić miasteczko, gdyby woda w Noteci w dalszym ciągu przybierała.