Polski rząd nie rezygnuje z planów przyłączenia się do budowy elektrowni atomowej w Ignalinie na Litwie - zapowiedział premier Donald Tusk po spotkaniu z nowym szefem litewskiego rządu, Andriusem Kubiliusem. Na politycznych deklaracjach na razie się jednak kończy.

Jak dotąd nie podano daty powstania elektrowni i wciąż nie wiadomo, kiedy prąd mógłby popłynąć z Ignaliny do Polski. Od lat rozmowy kończą się na deklaracjach obu stron o gotowości do współpracy. Powodów jest kilka. Po pierwsze, Litwini mają problemy własnościowe z elektrownią. Po drugie, Estończycy krzywo patrzą na polski udział w inwestycji. I po trzecie przeszkoda najważniejsza – pytanie, ile prądu wytworzy elektrownia i czy na tyle dużo, by zaspokoić polskie potrzeby.

Strona polska stawia więc warunek. Ignalina będzie produkowała ponad 3 tysiące megawatów i z tego około tysiąca megawatów trafi do Polski. To wtedy most energetyczny z punktu widzenia Polski ma sens – mówił po dzisiejszym spotkaniu z litewskim premierem Donald Tusk:

Udział w budowie elektrowni i połączeń energetycznych, by prąd z Ignaliny popłynął do Polski, to gigantyczny wydatek rzędu 800 milionów euro. Andrius Kubilius nie złożył dziś w Warszawie żadnych deklaracji poza jedną – że cieszy się z determinacji Polski.