Nie milkną echa dymisji wicepremiera i ministra finansów Marki Belki. Politycy opozycji otwarcie już mówią o konflikcie między ośrodkiem prezydenckim a premierem. Gorącym tematem jest również sprawa następcy Belki. Nowy minister wskazany zostanie przez premiera jeszcze w tym tygodniu.

Sprawowaniem tej funkcji nie jest zainteresowany marszałek Sejmu Marek Borowski, podobnego zdania jest też ekonomiczny doradca prezydenta Witold Orłowski, a wskazywany przez wielu członków rządu Jerzy Hausner zdecydowanie woli pozostać ministrem pracy.

Wiele wskazuje więc na to, że następcą Marka Belki będzie jednak Grzegorz Kołodko, który kierował już resortem finansów – w okresie rządów Włodzimierza Cimoszewicza. Wyróżnił się wówczas: doprowadzeniem wzrostu gospodarczego z 2,5 proc. do niemal 7 proc., ale z drugiej strony, wyjątkową zdolnością do wywoływania konfliktów.

Nazwisko ostatecznego następcy Marka Belki wiele powie o tym, w którą stronę zmierza rząd. Zmiany są potrzebne, pytanie tylko jakie to będą zmiany. Na razie o narastającym kryzysie i o potrzebie zmian głośno mówią już nie tylko politycy opozycji, lecz i liderzy SLD.

Bardzo typowa jest tu opinia jednego z rozczarowanych rządem posłów SLD, Grzegorza Kurczuka: Oczekiwania setek tysięcy Polaków na poprawę swego losu na pewno są. Sukcesów niestety nie ma.

Nie ma i nie widać szansy na to, by się pojawiły. Dlatego też uzasadnienie dymisji ministra finansów jest dla klubu SLD absolutnie niewiarygodne. Mało kto wierzy wyłącznie w te powody, które zostały podane - dodaje Kurczuk.

Dużo bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz wspólnej krucjaty pałacu prezydenckiego i części liberalnie nastawionych liderów SLD. Celem tej krucjaty byłyby radykalne zmiany.

Wymiana kluczowych ministrów, a także premiera miałby nastąpić najpóźniej na jesieni tuż po wyborach samorządowych, które mogą okazać się dla SLD w tej sytuacji czymś na kształt porażki.

rys. RMF

11:35