Dopiero za dwa lata zakończy się w Krakowie inwentaryzacja pieców na węgiel. Miasto wyda na ten cel ok. 450 tys. zł - informuje "Dziennik Polski". Do tego czasu jednak, węglowe piece mogą niemal zniknąć z miasta.

Za dwa lata dowiemy się, ile w rzeczywistości mamy pieców. To nam pozwoli na planowanie wydatków. Zorientujemy się, ile nam jeszcze potrzeba pieniędzy i ile palenisk zostało do zlikwidowania - mówi cytowana przez gazetę Ewa Olszowska-Dej wicedyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta.

Radni uważają jednak, że liczenie pieców trwa zdecydowanie zbyt długo. Jeśli będzie się to tak przeciągało, opóźni się wprowadzenie programów ich likwidacji. Możemy nie zdążyć przed 2018 rokiem, kiedy wchodzi w życie zakaz palenia węglem - twierdzi Włodzimierz Pietrus, radny PiS.

A pieców ubywa teraz w Krakowie w znacznie szybszym tempie niż poprzednio. To efekt zwiększenia dotacji ma ich likwidację z budżetu miasta. W tym roku ich liczba może zmniejszyć się o ok. 2,5 tys. Zniknie także ponad tysiąc kotłowni.

Radni zastanawiają się więc, po co liczyć piece, których za dwa lata i tak może prawie nie być w Krakowie.

Więcej informacji na stronie Dziennika Polskiego.

(abs)