Oddziały liberyjskiej opozycji zdobyły główny most, prowadzący do centrum Monrowii - stolicy Liberii. Jej mieszkańcy znaleźli się w pułapce bez wyjścia, pomiędzy linią frontu a wybrzeżem Atlantyku. Tymczasem przed ambasadą amerykańską nie ustają demonstracje z żądaniem wysłania oddziałów pokojowych do Afryki.

W mieście, bronionym przez oddziały wierne prezydentowi Charlesowi Taylorowi, słychać nieustającą kanonadę. To już trzecia taka ofensywa w ciągu minionego miesiąca. Dwie poprzednie zostały odparte, jednak rządowe oddziały są coraz słabsze.

Stany Zjednoczone wysłały na razie do Liberii niewielką grupę rozpoznawczą. Podobnie postąpiło kilka państw afrykańskich, między innymi Nigeria. Jednak czas nagli, a prezydent George W. Bush nie podjął jeszcze decyzji.

Waszyngton chce, by rozmieszczenie oddziałów pokojowych zostało poprzedzone dymisją i emigracją prezydenta Taylora. Poza tym amerykańska administracja boi się wplątania w kolejny konflikt zbrojny, co pociągnęłoby nowe ofiary wśród żołnierzy.

Na razie trzy okręty desantowe z grupą około 2200 marins na pokładach przepłynęły z Morza Czerwonego na Śródziemne, by szybciej dotrzeć do Liberii, jeśli prezydent Bush wyda taki rozkaz.

23:25