Andrzej Lepper nieoczekiwanie opuścił salę sądu w Piotrkowie Trybunalskim. Mimo to rozprawa dotycząca seksafery w Samoobronie nadal się toczy. Jak informuje dziennikarka RMF FM Agnieszka Wyderka, Lepper był wyraźnie zdenerwowany.

Lider Samoobrony nie chciał powiedzieć, dlaczego nagle opuścił sądową salę, zasłaniając się tajnością procesu. Mówił, że nic się nie stało i "po prostu wyszedł, bo nie musi uczestniczyć w rozprawie".

Jeden z jego obrońców, mec. Wiesław Żurawski powiedział, by "nie szukać sensacji w zwykłym wyjściu z sali". Dodał jedynie, że Lepper sam zdecydował o opuszczeniu rozprawy i w czwartek już nie wróci do sądu:

Lider Samoobrony przed wejściem do sądu niechętnie rozmawiał z mediami. Pytany, czy jest zestresowany, odparł: "a jaki stres ma być". Podkreślił, że proces jest tajny i nic więcej nie powie. Na pytanie, czy nie boi się, że Aneta Krawczyk może ujawnić nowe szczegóły, Lepper ironizował, "tak się boję, że aż się trzęsę, no całą noc nie spałem".

Proces jest niejawny. Sąd utajnił go na wniosek prokuratury i pełnomocnik Krawczyk ze względu na ważny interes prywatny pokrzywdzonych. Lepper i Łyżwiński przed sądem nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień. Lepper przyznał, że przyjęli taką taktykę i mają zamiar składać wyjaśnienia na dalszym etapie procesu; prawdopodobnie po zeznaniach pokrzywdzonych.

Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu 2006 r. po publikacji w mediach rozmowy z byłą radną partii w łódzkim sejmiku i byłą dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego Anetą Krawczyk.

Utrzymuje ona, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi. Krawczyk twierdziła, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński, jednak badania DNA to wykluczyły. Test DNA wykluczył także ojcostwo Leppera.