Nie jestem żadnym rosyjskim agentem - zapewnia Andrzej Lepper. Szef Samoobrony przyznaje jednak, że spotykał się z ludźmi, wśród których mogli być współpracownicy obcych służb. "Dziennik" napisał dziś, że ABW sprawdza, czy Lepper ma związki z rosyjskim wywiadem wojskowym GRU.

"Dziennik" napisał dziś, że sześć tygodni temu do ABW wpłynęły dokumenty mające świadczyć o związkach Leppera z rosyjskim wywiadem wojskowym. Chodzi o dokument, który miał wystawić Lepper jako wicemarszałek Sejmu poprzedniej kadencji. Pismo miało upoważniać do występowania w imieniu Leppera ukraińskiego duchownego o nazwisku Kinajło, który - jak pisze "Dziennik" - według polskich służb, może być związany z rosyjskim GRU, czyli wywiadem wojskowym.

Z jakimś księdzem, czy z mnichem z Ukrainy spotkałem się i nawet z biskupem ukraińskim. Tak, że ja z różnymi ludźmi spotykałem się. Być może wśród tych ludzi byli jacyś agenci. Natomiast ja żadnym agentem nie jestem - powiedział Lepper.

Na uwagę, że może jego nazwisko znajduje się na powstałej w IPN tzw. "liście 500" wicepremier odparł: A może jestem. Chociaż ja byłem już lustrowany, ale Kwaśniewski też był lustrowany.