Lekarzowi, który jako jedyny z załogi przeżył katastrofę śmigłowca ratunkowego w Jarostowie na Dolnym Śląsku, rano przestano podawać środki nasenne - informuje reporterka RMF FM Barbara Zielińska. To pierwszy etap wybudzania go ze śpiączki farmakologicznej.

Lekarz oddycha już samodzielnie. Został odłączony od respiratora. W sobotę po raz kolejny przeszedł również zabieg w komorze hiperbarycznej. Duże dawki tlenu mają przyspieszyć leczenie ran nóg.

Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego leciał we wtorek z Wrocławia w okolice Budziszowa. Załoga miała pomóc rannym w karambolu na autostradzie A4, gdzie zderzyło się około 10 samochodów. Maszyna LPR rozbiła się w okolicach Jarostowa, kilkaset metrów od miejsca karambolu i w pobliżu wiejskich zabudowań. Zginęli pilot i pielęgniarz.

Ze wstępnych ustaleń Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych wynika, że przyczyną wypadku mogło być nagłe załamanie pogody, gęsta mgła i słaba widoczność poniżej 10 metrów. W wyniku katastrofy stanęła praca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, które straciło helikopter. Decyzja, kiedy do Wrocławia trafi kolejna maszyna, zostanie podjęta we wtorek. Zakończyć się ma wówczas przegląd techniczny jedynego rezerwowego śmigłowca, który jest teraz w Zakładach Lotniczych w Świdniku.

Mgła i zbyt duża prędkość mogły być również przyczyną karambolu na A4. Tak twierdzą zarządcy drogi. Uczestnicy karambolu utrzymują natomiast, że za zdarzenie odpowiada kierowcy tira, który jechał z bardzo dużą prędkością i spychał inne auta z drogi. Mężczyzna jest wciąż poszukiwany przez policję.