"Nie będę siedział przy każdej pacjentce!" – takie słowa lekarza ze Szpitalu Zakonu Bonifratów w Katowicach, wypowiedziane na sali sądowej, przytacza "Fakt". Tabloid opisuje dramat, do jakiego doszło w placówce. Po prawidłowej ciąży urodziło się tam dziecko z ogromnym niedotlenieniem mózgu. Dziewczynka o imieniu Lilka żyje tylko dzięki respiratorowi.

Rodzice skarżą szpital o 2,5 mln zł odszkodowania. Uważają, że przez 3,5 godz. nikt z personelu medycznego odpowiednio nie zajął się panią Moniką. Położna siedziała na Facebooku, przekazując sprawę studentce IV roku położnictwa, a lekarz pojawił się dopiero po 3 godzinach, gdy sytuacja była już dramatyczna! - czytamy w "Fakcie".

Ginekolog tłumaczył w sądzie, że "pacjentka nie za bardzo życzyła sobie, by ją badał". Poprosiłem położną Cecylię J. by ją badała, a ja autoryzowałem te badania. Nie będę siedział przy każdej pacjentce! - powiedział. Lekarz wyraźnie stwierdził, że od godz. 13.40 do 16.30 nie badał pani Moniki, a odgłosy badania tętna słyszał przez otwarte drzwi.

Przyczyną złego stanu zdrowia dziecka było zakażenie wewnątrzmaciczne, stwierdzono zamartwicę łożyska. Tak zeznał ginekolog, który nie potrafił odpowiedzieć w sądzie na pytanie, dlaczego w karcie porodowej o łożysku nie ma ani słowa.

Równie szokujące były zeznania położnej - pisze "Fakt" dodając, iż przyznała, że w czasie porodu siedziała na Facebooku! Ale zapytana przez mecenasa, czy w czasie dyżuru może mieć przerwę odpowiedziała, że nie.

Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu "Faktu". Tam także przeczytacie następujące artykuły:

- Jedną córkę wrzucił do kanapy, drugą ułożył jak do snu

- Kalisz odbije Pawlakowi dziewczynę?