Wracamy do sprawy rodziny, która pewnego październikowego poranka została zaskoczona odcięciem od świata. Dojazd do ich domu w podpoznańskiej Łęczycy został zastawiony znakiem "zakaz ruchu", a na podjeździe zaczęły się prace. Magdalena Mikołajczak, która poinformowała o sprawie RMF FM, twierdzi, że nie było żadnego ostrzeżenia ani komunikatu wyjaśniającego, jak mieszkańcy domu mają się teraz poruszać.

Prace w pobliżu domu rodziny Mikołajczaków wiążą się z budową wiaduktu. W październiku kierowcy zyskali obiekt drogowy, który zastąpił wcześniejszy przejazd kolejowy i znacznie ułatwił jazdę między Poznaniem a Mosiną. To też element większej inwestycji - remontu trasy kolejowej Wrocław-Poznań, a dokładnie odcinka Poznań-Czempiń.

Wiadukt w Łęczycy jest jednym z efektów, którym PKP PLK mogła się pochwalić na konferencji o kończonej inwestycji. Dzięki tym pracom pociągi jeżdżą już z prędkością do 120 km/h, a od przyszłorocznej zmiany rozkładu będzie to nawet 160 km/h. Podróż między Wrocławiem a Poznaniem może skrócić się do półtorej godziny. Organizacja ruchu przy pracach wykończeniowych na wiadukcie odcięła jednak jedną rodzinę od drogi.

Jesteśmy odcięci od świata - mówiła naszemu reporterowi w październiku Magdalena Mikołajczak. Nie dostaliśmy oficjalnie też żadnej informacji, ani pisemnie, ani ustnie, jak mamy się teraz poruszać. Robotnicy wskazują nam gruntową drogę, która jednak jest drogą prywatną - relacjonowała. Co się zmieniło od tamtego czasu?

Ze wskazanej gruntowej drogi zastępczej zniknęły zakazy ruchu (potem mieszkańcy wywalczyli jeszcze wyrównanie drogi, którą od lat nikt nie jeździł samochodem). Zbigniew Wolny z PKP PLK zapewnił, że prace potrwają około 3 tygodni. Minęło jednak dwa razy więcej czasu, a podjazd różni się niewiele od siebie samego sprzed ponad miesiąca. Droga zastępcza zdążyła w tym czasie zostać mocno rozmyta deszczami. Utrudnienia dla Mikołajczaków nie znikają.


Prace się trochę przedłużyły - przyznał Zbigniew Wolny z PKP PLK. W przyszłym tygodniu mają być zakończone asfaltowanie i dojazd do państwa Mikołajczaków robiony z kostki. To obiecał mi wykonawca i będę go trzymał za słowo - dodaje.

Trudno tu zauważyć jakiekolwiek prace - twierdzi z kolei Magdalena Mikołajczak. Nie wierzę za bardzo w ten kolejny już termin - przyznaje.

W czasie wizyty reportera RMF FM maszyny i robotnicy jednak się pojawili. Może kolejna obietnica zostanie w końcu spełniona. 

(mn)