W rejonie Niskiej Przełęczy w Tatrach Zachodnich zeszła w sobotę lawina śnieżna w kierunku Doliny Jarząbczej. Początkowo były przypuszczenia, że pod śniegiem znajduje się człowiek, jednak ratownicy po sprawdzeniu lawiniska nikogo nie odnaleźli - poinformował TOPR.

O zejściu lawiny powiadomił telefonicznie centralę TOPR przypadkowy świadek, który z dystansu widział maszerującą w tym rejonie osobę tuż przed zejściem lawiny. Ratownicy na pokładzie śmigłowca dotarli na lawinisko, gdzie za pomocą sond i psów przeczesywali zwały śniegu. W akcji brało udział 23 ratowników oraz trzy psy.

Świadek zejścia lawiny zareagował prawidłowo, powiadamiając ratowników, bo przypuszczał, że pod śniegiem może znajdować się osoba. Na szczęście nic nikomu się nie stało - powiedział PAP dyżurny ratownik TOPR Tomasz Wojciechowski. 

Również w sobotę ze szlaku na najwyższy szczyt w Polsce - Rysy - z dużej wysokości spadł turysta. Ratownicy TOPR przetransportowali ciężko rannego mężczyznę śmigłowcem do zakopiańskiego szpitala.

W Tatrach obowiązuje drugi, umiarkowany stopień zagrożenia lawinowego. Słoneczna pogoda zachęca do górskich wypraw, ale z ratowniczych statystyk wynika, że właśnie przy najniższych stopniach zagrożenia lawinowego - pierwszym i drugim - dochodzi do największej liczby wypadków lawinowych. Często takie zdarzenia kończą się tragicznie, bo w przypadku zasypania osoby przez zwały ciężkiego śniegu, najważniejszy jest czas dotarcia do poszkodowanego. Jeżeli ratownikom uda się dotrzeć do zasypanego w ciągu 15 minut od zdarzenia, poszkodowany ma największe szanse na wyjście z wypadku bez większych obrażeń. Później z każdą minutą szanse na uratowanie maleją.

(mal)