​Śnieżne lawiny schodzą samoczynnie w różnych miejscach Tatr, również na popularne szlaki turystyczne - powiedział PAP w niedzielę dyżurny ratownik TOPR. W Żlebie Marcinowskich lawina porwała turystę, który nie został całkowicie zasypany i wyszedł cało z wypadku.

Rozmawialiśmy z mężczyzną porwanym przez lawinę. Według jego relacji został on częściowo przysypany przez lawinę, zdołał sam się odkopać i nie doznał żadnych obrażeń - powiedział PAP ratownik o sobotnim zdarzeniu. 

W Tatrach obowiązuje trzeci stopień zagrożenia lawinowego, który definiuje, że lawiny mogą schodzić samoczynnie, dlatego turyści wybierający się w góry muszę to mieć na uwadze. Jeżeli ktoś decyduje się na wyprawę górską musi wziąć ze sobą lawinowe ABC, czyli detektor lawinowy, sondę i łopatkę oraz mieć umiejętności posługiwania się tym sprzętem. Znaczne zagrożenie lawinowe ma utrzymać się do środy.

Obecnie wielu turystów decyduje się na wyjście w Tatry na nartach turowych, czyli tak zwanych fokach umożliwiających podchodzenie do góry oraz zjazdy. W Tatrach jest wiele miejsc, gdzie żleby, którymi schodzą lawiny, przecinają popularne szlaki turystyczne. Takim traktem jest na przykład szlak przez Dolinę Roztoki oraz rejon Czerwonych Wierchów.

Na początku tygodnia ratownicy TOPR ruszyli na ratunek kobiecie, która spadła z wysokości w okolicach Czarnego Stawu pod Rysami. Niestety, lekarze stwierdzili zgon turystki.