Jacek Kurski sam będzie musiał zapłacić Donaldowi Tuskowi ewentualne odszkodowanie za rozpętanie tzw. afery billboardowej. Lider PO już zapowiedział, że na proponowaną przez Kurskiego ugodę nie zgodzi się.

Wczoraj Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w sprawie rzekomego finansowania przez PZU billboardów lidera Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska przed wyborami prezydenckimi.

Dziś Kurskiego próbują tłumaczyć jego partyjni koledzy: W dobrej wierze, jak mniemam, powiedział to, co powiedział. A że czasami mówi szybko, za dużo, a może nawet niemądrze, to inna sprawa - mówi Joachim Brudziński, sekretarz generalny PiS.

Gadulstwo może Kurskiego słono kosztować, bo PO nie godzi się na proponowaną przez Kurskiego ugodę. Wreszcie nadszedł czas, aby tego typu politycy jak Jacek Kurski zrozumieli, że jak jest wina, jak jest czasami zwykłe świństwo, to musi być także kara, a nie ugoda. Czekamy na karę, a nie na ugodę - mówi lider PO Donald Tusk. W tej sprawie Kurski nie może liczyć na pomoc PiS: w kwestii pieniędzy partia traci swą wyrozumiałość i łaskawość.