Europoseł PiS Jacek Kurski ma na billboardach przeprosić byłego prezesa PZU Cezarego Stypułkowskiego za sugerowanie jego udziału w rzekomej aferze billboardowej z 2005 roku. Taki wyrok wydał sąd w Warszawie. To precedensowa forma przeprosin za naruszenie dóbr osobistych.

Tym samym stołeczny Sąd Apelacyjny utrzymał ubiegłoroczny wyrok Sądu Okręgowego w sprawie pozwu Stypułkowskiego wobec Kurskiego. Oddalając apelację Kurskiego od tego wyroku, sąd skrócił tylko - z miesiąca do dwóch tygodni - okres, w jakim oświadczenie europosła ma się pojawić na billboardach. Ponadto Kurski ma przeprosić w TVN Stypułkowskiego za zarzucenie mu, że w 2002 roku spowodował wypadek drogowy z trzema ofiarami śmiertelnymi i wpłacić 10 tysięcy złotych na cel społeczny.

Wyrok jest prawomocny i pan Kurski musi go wykonać - oświadczyła po orzeczeniu mec. Barbara Kardynia-Bednarska, adwokat Stypułkowskiego. Sam Kurski powiedział natomiast, że uznaje wyrok za niesprawiedliwy. Pytany, czy go wykona, odparł: Zachowam się tak, jak mi sumienie nakazuje. Zgodnie z wyrokiem, Kurski ma wynająć pięć billboardów - po dwa w Gdańsku i w Warszawie oraz jeden w Olsztynie - na których odpowiednio dużymi literami przeprosi Stypułkowskiego. To precedensowe rozstrzygnięcie ma na celu rzeczywiste naprawienie skutków naruszenia dóbr osobistych mego klienta przez dotarcie do jak najszerszego kręgu odbiorców zniesławiającej wypowiedzi - podkreśla mec. Kardynia-Bednarska.

W kwietniu 2006 roku w TVN Kurski oświadczył, że rok wcześniej PZU wycofało się z kampanii "Stop wariatom drogowym" i sprzedało przeznaczone dla tej kampanii billboardy za 3 procent wartości firmie związanej z synem Andrzeja Olechowskiego. Od niego miała je odkupić Platforma Obywatelska na kampanię prezydencką Donalda Tuska.

Te słowa wywołały poruszenie w świecie polityki i opinii publicznej. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo. W końcu stwierdzono, że nie ma śladów, by doszło do afery billboardowej i umorzono je. Także sam Tusk pozwał Jacka Kurskiego i uzyskał sądowy nakaz przeprosin. Zdaniem sądu, Kurski nie sprawdził dostatecznie zarzutów, które postawił. Podczas przesłuchań w tym procesie okazało się też, że świadkowie, na których się powoływał, nie potrafili przedstawić dowodów, mówili jedynie, że "o sprawie słyszeli".