Były materiały przemawiające za tym, aby w 2002 r. zatrzymać Edwarda Mazura. Mimo to biznesmenowi udało się wyjechać z kraju. Katowicka prokuratura bada, czy zwolnienie Mazura przed 4 laty było błędem, czy też celowym działaniem.

Polska zabiegała o ekstradycję Mazura od stycznia 2005 r. Prokuratura miała go już w ręku w lutym 2002 r., ale po naradzie w Ministerstwie Sprawiedliwości - mimo protestów prowadzącego śledztwo - Mazur został zwolniony. Zdążył jeszcze odwiedzić bankiet organizowany przez Romana Kurnika, byłego szefa kadr w SB, wówczas w gabinecie politycznym szefa MSWiA. Potem zniknął z Polski.

Już cztery lata temu dowody na Mazura były mocne – mówi prokurator Leszek Goławski z katowickiej Prokuratury Apelacyjnej. Teraz w Katowicach toczy się śledztwo mające wyjaśnić kulisy tamtej decyzji. Od sierpnia przesłuchano już kilkadziesiąt osób z Ministerstwa Sprawiedliwości, Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie i Prokuratury Krajowej. Prokuratorzy chcą przesłuchać także samego Mazura. Ciągle jednak jest to śledztwo „w sprawie”, a nie „przeciwko” komuś. Posłuchaj:

Katowiccy śledczy mówią dziś, że w 2002 r. były materiały przemawiające za tym, aby zatrzymać Mazura. Innego zdania jest natomiast Karol Napierski, ówczesny prokurator krajowy. W 2002 r. była niestety taka odwrotna sytuacja, kiedy Mazur został zatrzymany i ci, którzy o tym zdecydowali, potem szukali m.in. w Prokuraturze Krajowej poparcia dla swojej koncepcji. Takiego poparcia nie znaleźli, ponieważ ówczesny materiał dowodowy – w odróżnieniu od obecnego, był na tyle skąpy, że nie uzasadniał stawiania zarzutów - powiedział radiu RMF FM Napierski.

Kto podjął wtedy decyzję o zwolnieniu Mazura? Personalnie nikt jej nie podejmował, dlatego że decyzja dotycząca zwolnienia to było prawo wyłącznie prokuratora, który prowadził to postępowanie. Natomiast on sam się zwrócił do nas o radę, bo – jak należy zakładać – nie bardzo wiedział, co dalej robić - stwierdził.