To już prawdziwa seria. Po żonie Krzysztofa Brejzy i córce Romana Giertycha, teraz ktoś podszył się pod córkę byłego szefa CBA Pawła Wojtunika i mailowo groził śmiercią staroście powiatowemu z Białobrzegów na Mazowszu. "Jako policjant nie pamiętam tak zorganizowanego szerokiego procederu, przy wykorzystaniu - co znamienne - rodzin osób niesprzyjających władzy" - skomentował w rozmowie z RMF FM Wojtunik.

"Właśnie dowiedziałem się, że ktoś podszywa się pod moją nieletnią córkę i rozsyła mailem wulgarne groźby karalne do różnych urzędników! Wykorzystywanie dzieci do tak niecnych prowokacji to moralne dno..." - napisał na Twitterze Paweł Wojtunik.

Wojtunik powiadomił o sprawie policję w Białobrzegach. 

To mogą być zorganizowane działania - twierdzi Wojtunik w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą. Ktoś wykorzystywał dane mojej córki po to, żeby grozić urzędnikom w różnych miejscach w Polsce. Mogę powiedzieć jedynie, że to bardzo dziwny proceder, nigdy wcześniej nie miał miejsca. Pytanie, czy jest zorganizowany i jest pod pewnym patronatem niektórych sił politycznych, czy jest to typowa działalność hakerska. Ja, jako policjant, nie pamiętam tak zorganizowanego szerokiego procederu, przy wykorzystaniu - co znamienne - rodzin osób niesprzyjających władzy - dodał były szef CBA.

W przypadku córki Wojtunika groźby były adresowane wobec lokalnych polityków. Opisuje to modus operandi sprawców, którzy, jak widać, chcą pewnie zaszkodzić członkom rodzin osób podpisanych pod tymi mailami lokalnie, bo jesteśmy tam również znani, i plotki w lokalnych środowiskach bardzo szybko się rozprzestrzeniają - skomentował w rozmowie z RMF FM Wojtunik.

Fałszywe informacje z telefonów żony Brejzy i córki Giertycha

W zeszłym tygodniu z numerów telefonów Doroty Brejzy i Marii Giertych między innymi do szpitali trafiały informacje o podłożonych bombach. Sprawę przejęła Prokuratura Regionalna w Warszawie. Śledczy ze stolicy będą nadzorować wielowątkowe śledztwo. Postępowanie w tej sprawie, pod nadzorem prokuratury regionalnej, ma prowadzić Biuro do walki z Cyberprzestępczością Komendy Głównej Policji oraz Komenda Stołeczna Policji.

W środę wieczorem senator Krzysztof Brejza poinformował, że z numeru telefonu jego żony wysyłane są wiadomości o podłożeniu ładunków wybuchowych w całej Polsce.

Polityk wskazuje, że do sytuacji doszło tuż po tym, jak w Senacie powołano komisję, która ma wyjaśniać sprawę inwigilacji systemem Pegasus. 

Brejza zauważa także, że wiadomości zostały rozesłane po emisji "Czarno na Białym" w TVN24 - opowiadał w nim o serii włamań na jego telefon w okresie kampanii wyborczej poprzedzającej ostatnie wybory parlamentarne. 

"Ewidentnie dzisiejsza decyzja Senatu o komisji pegasusowej oraz merytoryczny materiał "Czarno na Białym" w TVN24 rozsierdziły wrogie siły do potężnego ataku. Nie zastraszycie nas" - skomentował Brejza na Twitterze.

Dorota Brejza, żona polityka, również zamieściła wpis informujący o zdarzeniu. "Ktoś podszywa się pod mój numer i rzekomo z mojego numeru dzwoni z groźbami do różnych instytucji. Potwierdziłam to na Policji" - napisała.

Jak przekazała WP, z ich nieoficjalnych informacji wynika, że wykorzystany został numer zarejestrowany na kancelarię adwokacką Doroty Brejzy, który można znaleźć w internecie.

W piątek Roman Giertych poinformował o tym, że fałszywe alarmy były wysyłane również z telefonu jego córki. "Policja poinformowała mnie, że ktoś używając numeru telefonu mojej córki rozsyła alarmy bombowe. Zemsta za ujawnienie afery Pegasusa coraz bardziej prawdopodobnym motywem sprawców" - napisał Giertych.

Citizen Lab: Brejza i Giertych podsłuchiwani Pegasusem

Zarówno Krzysztof Brejza, jak i Roman Giertych są na liście osób, które według grupy Citizen Lab były inwigilowane za pomocą opracowanego przez izraelską spółkę NSO Group oprogramowania Pegasus.

Polskie służby oraz władze długo nie przyznawały się, że zakupiły system Pegasus. Centralne Biuro Antykorupcyjne oświadczyło, że "nie zakupiło żadnego systemu masowej inwigilacji Polaków". Podobne słowa padły w RMF FM z ust wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia. Jest to jednak bardzo wymijająca deklaracja, albowiem Pegasus nie zapewnia "masowej" inwigilacji - może infekować jednak poszczególne urządzenia, należące do konkretnych osób.

Na początku roku jednak prezes PiS Jarosław Kaczyński przyznał, że polskie służby mają dostęp do oprogramowania. Pegasus to program, po który sięgają służby zwalczające przestępczość i korupcję w wielu krajach. Źle by było, gdyby polskie służby nie miały tego typu narzędzia - mówił w rozmowie z tygodnikiem "Sieci".