Pod koniec ubiegłego roku żaden pilot polskiej armii nie osiągnął właściwego poziomu wyszkolenia - wynika z analizy sporządzonej przez Pion Szkolenia Sił Powietrznych, do którego dotarła "Rzeczpospolita". Dotyczy to też personelu F-16. A ten rok może być dla lotnictwa jeszcze gorszy, głównie z braku paliwa.

Według podpisanego pod dokumentem gen. Anatola Czabana sytuacja wynika "z szeregu czynników obiektywnych, niezależnych od Dowództwa Sił Powietrznych". Wśród nich wymienia m.in. katastrofę CASY, w której zginął "kluczowy personel dowódczy Su-22", i odchodzenie z armii doświadczonych pilotów instruktorów. Na tym nie koniec. Generał Czaban zwraca uwagę, że Amerykanie zamiast siedmiu wyszkolili tylko dwóch instruktorów, którzy mieli uczyć w kraju pilotów F-16.

Z dalszej części dokumentu wynika, że ten rok może być dla Sił Powietrznych jeszcze gorszy. Powód - głównie brak paliwa. Do przeprowadzenia tzw. nalotu szkoleniowego w minimalnym zakresie potrzeba blisko 38 ton paliwa lotniczego. Tymczasem Siłom Powietrznym do osiągnięcia nawet tego pułapu brakuje blisko 15,5 tony.

Problemy ze szkoleniem pilotów F-16 nie sprowadzają się tylko do braku paliwa i niedostatecznej liczby instruktorów. Jak ustaliła gazeta Amerykanie nadal nie dostarczyli Polsce tzw. systemu obrony i walki elektronicznej AIDEWS. Bez tego piloci F-16 nie będą mogli osiągnąć statusu Combat Ready, a co za tym idzie, w pełni współdziałać z lotnictwem NATO - podkreśla dziennik.