Minister pracy Longin Komołowski i sekretarz stanu w tym resorcie, Ewa Lewicka, utrudniają NIK-owi kontrolę komputeryzacji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych - twierdzi rzecznik Izby, Przemysław Szustakiewicz.

Najwyższa Izba Kontroli chce dotrzeć do dokumentów, których brakuje w ZUS-ie, a które znajdują się Ministerstwie Pracy i biurze pełnomocnika rządu ds. reformy systemu ubezpieczeń społecznych. Do obu instytucji NIK zwracał się w tej sprawie wielokrotnie. Dzięki dokumentom będzie można ustalić np. kto zadecydował o przyspieszeniu reformy emerytalnej. Dwa dni temu kontrolerzy Izby nie mogli przystąpić do działań w Ministerstwie Pracy, bo wicepremier zażądał od prezesa NIK-u pisemnych gwarancji dotyczących protokołu pokontrolnego. Rzecznik prezesa NIK-u, Przemysław Szustakiewicz, przyznał że minister miał prawo żądać pisemnych gwarancji od prezesa NIK-u, odrzucił jednak zarzut o rzekomym kolejnym etapie wojny Izby z rządem.

Posłuchaj relacji reportera radia RMF FM z Warszawy, Pawła Płuski:

Zdaniem Ministerstwa Pracy, w przypadku ZUS-u Najwyższa Izba Kontroli opisała wyłącznie stan faktyczny. Pominięła zaś przyczyny powstania nieprawidłowości. Nie ujawniła też, kto za nie odpowiada. Minister Komołowski chce mieć pewność, że w przypadku kontroli jego resortu sytuacja się nie powtórzy. Przypomnijmy: po 27 miesiącach kontroli NIK wciąż nie określił, kto odpowiada za nieudaną komputeryzację Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

08:15