Rosja, USA i ONZ mają współpracować przy tworzeniu tymczasowego rządu w Afganistanie. Jutro do Kabulu przyleci helikopterem rosyjska delegacja, która rozpocznie konsultacje w tej sprawie. Wysłanie tej grupy zostało uzgodnione w czasie niedawnego spotkania prezydentów Putina i Busha. Do Kabulu przybył dziś obalony przez talibów prezydent Rabbani z Sojuszu Północnego. Stało się tak, mimo wcześniejszych deklaracji, że Rabbani na razie do stolicy nie wróci.

Przedstawiciele Sojuszu krzywym okiem patrzą na obecność brytyjskich komandosów, którzy wczoraj wylądowali na lotnisku Bagram koło Kabulu. Minister obrony, Generał Mohammad Fahim, ostrzegł, że Brytyjczycy są tam bez zgody Sojuszu. Najwcześniej w przyszłym miesiącu wyjadą do Afganistanu żołnierze niemieccy. Zapowiedział to dziś kanclerz Gerhard Schroeder. Wczoraj Bundestag ostatecznie zgodził się na udział wojska w wojnie z terroryzmem. Do Afganistanu wyjedzie w sumie 3900 żołnierzy. Będą to m.in. grupy wyszkolone w zakresie działań gdy użyte zostałaby broń chemiczna lub bilogiczna. 100 żołnierzy pochodzić będzie z brygad specjalnych. Nie zabraknie też niemieckich wojsk lotniczych. Będą to przede wszystkim samoloty transportowe i marynarka wojenna. Bazy niemieckich żołnierzy znajdować się będą na Półwyspie Arabskim oraz w północno-wschodniej części Afryki. Na razie rząd przewiduje 12-miesięczną misję, na którą przeznaczono 4 miliardy marek.

Przywódcy Sojuszu deklarowali dziś gotowość do udziału w wielkiej radzie plemion z całego Afganistanu, ale jednocześnie zastrzegli, że o zwołanie rady powinna wystąpić ONZ. Nie wiadomo na razie, jak na te oznaki przejmowania władzy zareagują Pasztuni z południa Afganistanu, główna grupa etniczna w tym kraju. Ich poparcie jest w praktyce niezbędne dla stabilności nowych rządów. Tymczasem Talibowie potwierdzają śmierć zastępcy Osamy bin Ladena. Mohhamed Atef zginął w amerykańskich nalotach w rejonie Kabulu. Razem z nim śmierć poniosło siedmiu wysokich rangą dowódców Talibów. Atef, prawa ręka szefa al-Qaedy prawdopodobnie zaplanował zamachy z 11 września.

Talibowie wycofują się z kolejnych prowincji Afganistanu. Ich oddziały opuściły właśnie region Farah na zachodzie kraju i kierują się na południowy wschód w kierunku Kandaharu. W stolicy regionu, mieście Farah wybuchły zamieszki. Napływają stamtąd doniesienia o ofiarach i grabieżach. Rano Talibowie zaprzeczyli wczorajszym informacjom, że zamierzają przekazać opozycji kontrolę nad Kandaharem - swoim bastionem na południu Afganistanu. Amerykanie kontynuują naloty na ich pozycje, mimo, że rozpoczął się ramadan - miesiąc muzułmańskiego postu. W ciągu kilku tygodni lotnictwo USA otrzyma wsparcie z Francji: do nalotów przyłączy się 8 maszyn typu Mirage 2000. Ramadan nie tylko nie oznacza końca wojny w Afganistanie, święty post ogłoszony przez duchownych może nawet spowodować, że starcia i walki będą bardziej brutalne. To wojna, w której takie pojęcia jak wiara i religia są równie ważne jak czołgi i armaty, a śmierć w okresie ramadanu ma zapewniać miejsce w raju. Talibowie już wielokrotnie ogłaszali, że prowadzą dżihad - świętą wojnę ze zdrajcami islamu - Sojuszem Północnym. Oni z powodu ramadanu karabinów nie odłożą. Za czasów legendarnego przywódcy z doliny Panczsziru Szaha Massuda na czas modlitwy przerywano ostrzał. Teraz takich zwyczajów już nikt nie pamięta. Posłuchaj relacji naszego specjalnego wysłannika w rejon konfliktu Przemysława Marca, który teraz znajduje się na pograniczu pakistańsko-afgańskim:

foto Archiwum RMF

14:35