"Nie mam za co przepraszać. Nie molestowałem tych dzieci" - przekonuje w rozmowie z TVP Info podejrzewany o pedofilię ksiądz Wojciech Gil. Jak mówi, został w Polsce, bo na Dominikanie nie miałby żadnych szans na udowodnienie swojej niewinności. "Trudno bronić się przed takimi zarzutami. Zostałem skreślony. Żadne moje słowo nie będzie wiarygodne, bo jestem duchownym" - dodaje.

Pytany, czy dopuścił się molestowania dzieci, ksiądz Gil odpowiada zdecydowanie, że nie. Wiem, że nie zrobiłem nic złego. Jeżeli przepraszam, to przepraszam za moją naiwność i brak odpowiedzialności w tym, że za bardzo tym ludziom zaufałem. Znam bodajże chłopca, który złożył na mnie doniesienie do prokuratury. Nie wiem, kim są pozostali dwaj - twierdzi duchowny.

Prokuratura na Dominikanie ujawniła, że Carlo - jeden z chłopców oskarżających księdza - chciał się zabić. W swoich zeznaniach miał powiedzieć, że ksiądz dotykał go, robił zdjęcia, kazał się przebierać, tańczyć w żółtym bikini. W końcu, że duchowny przyłożył mu pistolet do głowy. Michalita przekonuje, że jest niewinny. 

Żadne moje słowo nie będzie dla ludzi wiarygodne, z tego względu, że jestem księdzem. Ludzie wierzą dzieciom. Ja mogę powiedzieć, że tego nie zrobiłem, że oskarżenia są zmyślone. Dlaczego? Kto za tym stoi? Może ten chłopak ma do mnie wewnętrzny żal, iż nie zabrałem go do Polski. A może komuś nie podobało się to, co robiłem w wiosce - komentuje ksiądz w rozmowie z dziennikarzem TVP Info.

Gil: To był ogromny cios, tego się nie spodziewałem

Jak twierdzi, o całej sprawie dowiedział się, gdy był w Polsce. Następnego dnia miał lecieć na Dominikanę. Mój adwokat mówił, żebym nie wracał, że to źle wygląda, że ktoś chce mi zrobić krzywdę, że został na mnie wydany wyrok. Czułem się, jakbym spadł z 10. piętra na główkę. To był ogromny cios. Tego się nie spodziewałem, byłem zdruzgotany, aczkolwiek chciał wrócić, stawić temu czoła - przekonuje. 

Do zmiany zdania przekonali go przyjaciele. Stwierdziłem, że mam moralne prawo do obrony własnego życia. Jeżeli mają coś przeciwko mnie, to mogą mi to udowodnić - stwierdza. Na pytanie dziennikarza o diakona, który miał powiedzieć, że ksiądz Gil zadzwonił do niego, by ten powynosił z parafii komputery i rzeczy mogące go skompromitować, michalita odpowiada: Ja nie pamiętam, co dokładnie mogłem mówić. Dzwoniłem do diakona, żeby zapytać, czy takie doniesienie rzeczywiście zostało złożone. On powiedział, że o niczym nie wie. To była nasza jedyna rozmowa.

I przekonuje, że o zebranym przez prokuraturę materiale dowodowym, dowiedział się z mediów, głównie z internetu. Mój adwokat poszedł do prokuratury, poprosił o dostęp, ale nie dostał zgody. Ja wśród tych rzeczy, absolutnie nie rozpoznałem swoich przedmiotów - stwierdza i dodaje, że media już go skazały.

W dzisiejszych czasach trudno bronić się przed takimi zarzutami. Jestem człowiekiem przekreślonym. Także w społeczeństwie polskim, w którym prawdopodobnie przyjdzie mi żyć. Jestem człowiekiem całkowicie zniszczonym przez ludzi, którzy - nie mają żądnych dowodów. Mój dom był otwarty dla wszystkich, każdy mógł tam wejść. Bywało u mnie wiele osób, kilka znało kod do mojego sejfu. Każdy mógł coś podrzucić. Jeżeli ktoś chce coś znaleźć, znajdzie nawet bombę - kończy ksiądz Gil.

Szuka go Interpol

Ks. Gil prowadził parafię w górskiej miejscowości Juncalito na Dominikanie. Pod koniec maja pojawiły się podejrzenia, że dopuścił się czynów pedofilskich wobec trójki dzieci. Duchowny przebywał wtedy na wakacjach w Polsce i na Dominikanę już nie wrócił.

W poprzedni czwartek Santo Domingo zwróciło się do Interpolu z prośbą o pomoc w zatrzymaniu księdza. Dzień później Komenda Główna Policji podała, że dane duchownego zostały zamieszczone przez Interpol w bazie osób poszukiwanych. Za księdzem wystawiono tzw. czerwoną notę.

W środę małopolska policja poinformowała, że duchownego udało się namierzyć - funkcjonariusze znaleźli go w jego rodzinnym domu w podkrakowskiej Modlnicy. Nie został zatrzymany, bo policjanci mieli tylko ustalić jego miejsce pobytu. Informację przekazali następnie prokuraturze w Warszawie, która prowadzi śledztwo ws. podejrzenia seksualnego wykorzystywania dzieci przez dwóch polskich duchownych pracujących na Dominikanie.

Pod koniec września, podczas konferencji prasowej w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski, rzecznik prasowy zgromadzenia michalitów ks. Tadeusz Musz poinformował, że po otrzymaniu informacji o zarzutach wobec ks. Gila przełożony generalny michalitów zawiesił duchownego we wszystkich czynnościach kapłańskich i powiadomił o tym biskupa miejscowego na Dominikanie, a także delegata zgromadzenia w tym kraju. Nakazał też ks. Gilowi natychmiastowy powrót na Dominikanę i podjęcie współpracy z organami ścigania.

Nie pierwszy taki skandal

Sprawa księdza Gila to niejedyny międzynarodowy skandal pedofilski z polskim duchownym w roli głównej. Władze Dominikany badają również sprawę byłego już nuncjusza apostolskiego w tym kraju, arcybiskupa Józefa Wesołowskiego. On również podejrzewany jest o czyny pedofilskie.

W sierpniu nuncjusza odwołał papież, a 12 września rzecznik Watykanu, ks. Federico Lombardi, zapewnił, że Stolica Apostolska zamierza ściśle współpracować z Dominikaną w sprawie arcybiskupa.

TVP Info