"Wspólnie pokonajmy raka" to niecodzienna książka o nowotworach. To zapis rozmowy, jaką dwie wyleczone pacjentki przeprowadziły z profesorem Krzysztofem Składowskim z Centrum Onkologii w Gliwicach. Rozmowy trwały prawie rok. Pozycja trafi do księgarń 22 września. Reporter RMF FM Marcin Buczek rozmawia z prof. Składowskim.

Marcin Buczek: Jakie jest pierwsze pytanie jakie zadaje chory, który trafia do pana? "Dlaczego"?

Krzysztof Składowski: Nie, to nie jest pierwsze pytanie. Pierwsze pytanie dotyczy tego, co i kiedy będzie się działo dalej. Pacjenci oczekują szybkich i konkretnych działań. Leczenie nowotworu powinno być szybkie, ale nie może być pochopne. Nic nie może się odbyć bez należytego przygotowania. Główną zatem rolę odgrywa tutaj cierpliwość. Ze strony pacjenta musimy mieć do czynienia z cierpliwością wynikającą z zaufania, że jest na dobrej drodze. Tak więc pacjent oczekuje przede wszystkim pewności, że trafił w dobre ręce i że to, co się z nim będzie później działo, będzie najlepszą drogą do wyjścia z choroby.

Z tego wynika, że lekarz i pacjent to duet. Nigdy nie powinni stać osobno.

Oczywiście, że tak. Praktycznie medycyna jest oparta na takim właśnie działaniu w duecie. Dotyczy to każdego rodzaju medycyny. Tym bardziej onkologii, która jest procesem opartym o wielokrotnie powtarzające się rozwiązywanie problemów. Trwające wiele tygodni, miesięcy, a czasami nawet lat.

Skoro duet i zaufanie, to lekarz mówi pacjentowi absolutnie wszystko? Bo to przecież także szczerość.

Absolutnie wszystko, jeśli pacjent tego chce. Poza lekarzem i pacjentem są jeszcze inni, którzy pomagają w tym wszystkim. Mam tutaj na myśli pielęgniarki, psychologów, rodzinę pacjenta i wszystkich włączonych w ten wieloelementowy proces. Mimo że czasem są oni anonimowi dla pacjenta, to jednak ich praca i ich wysiłki są bardzo istotne. Stąd też tytuł tej książki: "Wspólnie pokonajmy raka". Oczywiście czytelnik odniesie wrażenie, że ta wspólnota, o której mówimy w tej publikacji jest zawężona głównie do wspomnianej pary pacjent-lekarz.

Chodzi zatem o to, żeby pacjent nie był sam?

Oczywiście. To jest ciężka, potencjalnie śmiertelna, a przede wszystkim długotrwała choroba.